Wiele osób zastanawia się nad kredytem walutowym.
- Nie wszyscy kwalifikują się na takie kredyty - wyjaśnia Mirosława Laskowskiego z firmy Doradcy 24. - W rachubę wchodzą kredyty powyżej równowartości 100 tysięcy złotych. Wymagania banków są większe niż w przypadku kredytu złotówkowego - potencjalny klient musi mieć większą zdolność kredytową. Zakładane jest bowiem ryzyko zmiany kursu. Bank wykonuje symulację, co będzie gdy kurs wzrośnie załóżmy o złotówkę i czy klienta będzie miał zdolność do zaspokojenia wyższej raty.
Zdaniem eksperta, trudno wskazać placówkę wyjątkowo życzliwą dla starającego się o kredyt. To zależy właśnie od jego zdolności kredytowej. Wyobraźmy sobie, że prowadzi działalność gospodarczą dopiero od siedmiu miesięcy. Wtedy w zasadzie istnieją dla niego tylko dwa banki, które mogą być zainteresowane, co nie oznacza, że udzielą kredytu: PKO BP i Kredyt Bank.
Patrząc z wysokości marży kredytowej w złotówkach Mirosław Lewandowski poleciłby bank Milenium. Ten ma stosunkowo niskie marże, uzależnione od stopnia zaawansowania klienta w kredycie, czyli wkładu własnego. W reklamach dobrze prezentuje się bank BZ WBK, który podaje marżę 1,35 proc.
W reklamie dobrze wypada też ze swoim kredytem "Stokrotka" Getin Bank. Mówi się, że bank udzieli kredytu stanowiącego stokrotność dochodów. Jednak nie jest to do końca prawda, bowiem bank wyznacza minimum, z jakim dochodem można starać się o kredyt.
- Reklamę trzeba obserwować, ale nie brać jej dosłownie radzi Lewandowski. - Naszym zadaniem jest dostrzeganie haczyków, na które banki łapią klientów. Nie są to instytucje charytatywne.
