Ponad sześć godzin trwało, zanim agresywne zwierzę zostało doprowadzone do swojej obory. - W takiej akcji jeszcze udziału nie brałem - przyznaje st. aspirant Marcin Kozłowski z PPSP w Chełmnie, który dowodził akcją na miejscu. - Mieliśmy w Bartlewie prawdziwą corridę!
Strażacy wezwani zostali do gospodarstwa w gminie Lisewo, gdy właściciel nie mógł poradzić sobie z szalejącym zwierzęciem. Wypuścił ją z obory, a jej tak się spodobało, że oddaliła się i nie pozwalała mu na zapędzenie z powrotem.
Corrida na bartlewskich polach
Agresywna krowa stanowiła zagrożenie dla właściciela i osób postronnych. Na niczym spełzły próby doprowadzenia jej do obory przez żywiciela, którego znała. Za radą weterynarza, czekano więc, że w jego obecności zwierzę się w końcu uspokoi.
Zobacz też: Ile wynosi emerytura rolnicza? Dane dla województw za I kw. 2017
- Jałówka zachowywała się jak byk na arenie - zdradza strażak Marcin Kozłowski, który próbował ja opanować z kilkoma kolegami - jeszcze jednym strażakiem z PPSP i sześcioma druhami z Ochotniczej Straży Pożarnej. - Nie można było się nawet do niej zbliżyć, a co dopiero podejść z uwięzią. Właściciel mówił, że go zaatakowała, gdy tylko do niej podszedł. Po jakimś czasie zorientował się nawet, że ma spuchniętą kostkę, ponieważ przebiegła i stratowała go. A potem uciekła w pole. Mówił, że pojedzie do lekarza, by obejrzał ten uraz.
Przez gigant jałówki cała akcja się przeciągnęła. W końcu zlokalizowano ją - w rzepaku. - Podjęliśmy kilka prób, aby ją złapać, ale była bardzo agresywna, wyczerpały się już nam nawet pomysły, jak do niej podjeść - relacjonuje chełmiński strażak. - Dopiero, gdy sama straciła siły, to dała się złapać. Wzięliśmy ją za głowę na linę i zaprowadziliśmy do zagrody, gdzie została zamknięta w swoim kojcu.
W oborze czekało już na nią kilkanaście „koleżanek”. Jałówka urwała się bowiem na wielogodzinny „gigant”.
Agresję mógł wywołać ból lub zmiana ciśnienia
Powiatowy lekarz weterynarii w Chełmnie w gospodarstwie osobiście nie był. - Monitorowałem akcją z odległości, na miejscu był inny lekarz weterynarii - mówi Bogusław Knaflewski, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Chełmnie. - Rzadko mamy podobne wezwania. Przyczyny agresywnych zachowań u zwierząt mogą być bardzo różne: od zmiany ciśnienia atmosferycznego, zmiany otoczenia - a ta jałówka po raz pierwszy wyszła z obory - po schorzenia wewnętrzne wywołujące ból. W tym przypadku sprawa zakończyła się pozytywnie - właścicielowi udało się umieścić zwierzę w oborze. Jałówka jest spokojna i czuje się dobrze.
Przeczytaj też: Największe targi w województwie już 1-2 lipca. AGRO-TECH 2017 w Minikowie [program]
Strażacy uczestniczący w zdarzeniu podkreślają jego wyjątkowość. - Jesteśmy wzywani do wielu zdarzeń, ale nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nic podobnego! - mówi Marcin Kozłowski. - Zapamiętam tę akcję, która trwała aż sześć godzin, na pewno, bo to jedno z najbardziej oryginalnych zdarzeń w mojej dotychczasowej służbie.