- Jak się grało przeciwko swoim byłym kolegom z Olimpii?
- Tak to jest w życiu piłkarza, że można na murawie spotkać się z niedawnymi kolegami z drużyny, ale przeciw sobie. W tym meczu zespół z Grudziądza pokazał, że nie jest przypadkowym liderem i postawił nam trudne warunki. Trzeba jednak przyznać, że przy odrobinie szczęścia mogliśmy ten mecz wygrać. Szkoda, że zostało 0:0.
- Mieliście przewagę, ale zabrakło klarownych sytuacji.
- Liga byłaby ciekawsza, gdybyśmy strzelili gola i zdobyli trzy punkty. Nie ma co, graliśmy z liderem. Z Zawiszą też było blisko, ale się nie udało. Mamy niedosyt, ale walczymy dalej.
- Nabiegałeś się w w meczu z Olimpią, ale znów nie strzeliłeś bramki. Kiedy się przełamiesz i zaczniesz trafiać do siatki?
- Chcę jak najszybciej. Nie powiem, marzyłem o tym, by trafić właśnie w meczu z Olimpią, bo chciałem zrobić kołyskę. Zdradzę małą tajemnicę, że dzień przed meczem urodził mi się synek. To coś wspaniałego, jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Myślałem, że ja albo ktoś z kolegów gola zdobędzie i będzie okazja wykonać ten gest kołyski. Tak się jednak nie stało, wielka szkoda.
- Nic straconego. Teraz wyjazd do Zielonej Góry i po długim czasie mecz z zespołem, który nie jest w czołówce. Może to właśnie ta okazja do przełamania niemocy strzeleckiej?
- Zobaczymy, jeśli trener da mi szansę i zagram, to oczywiście się postaram o gola.