- Dlaczego przetarg się nie udał? Czy cena nie była zbyt wysoka? - pytał radny Janusz Chojnacki.
Burmistrz Rypina Marek Błaszkiewicz wyjaśnia, że nie o cenę tu chodzi, ani o zbyt słabą reklamę przedsięwzięcia, a o złą atmosferę.
Okazuje się, że sklepowy monopolista Rypina - Kujawsko-Dobrzyńska Spółdzielnia Handlowa - wystąpił do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Włocławku z zapytaniem czy na tym terenie wolno budować sklep wielkopowierzchniowy. Szefowa biura konserwatora zabytków odpowiedziała, że nie, gdyż cały teren znajduje się pod ich opieką i jest to ingerencja w historyczny wizerunek miasta. Poza tym budowa marketu w tym miejscu jest niewskazana, bo takie obiekty są budowane z materiałów współczesnych, mają proste kształty i są mało atrakcyjne architektonicznie.
- Jakby pani kierownik wiedziała jaki obiekt ma powstać w Rypinie. Przecież nikt nie wystąpił o warunki zabudowy - nie kryje zdenerwowania Błaszkiewicz. - Nie mogłem zgodzić się z opinią WUOZ, gdyż pod opieką konserwatora znajduje się 1/10 działki. Dlatego interweniowałem i poprosiłem o ponowne rozeznanie tematu.
11 stycznia do Urzędu Miejskiego przyszło pismo potwierdzające rację rypińskich urzędników, że 90 proc. jest poza opieką konserwatora. Tego samego dnia pani kierownik wysłała pismo do KDSH - odpowiedź na pytanie czy nie wydano nowej decyzji - zezwalającej na budowę marketu. WUOZ mówi, że nie.
- Dla mnie to dwie skrajne opinie. Pani kierownik zauważa, że rzeczywiście 90 proc. terenu nie jest pod jej opieką, a Kujawsko-Dobrzyńskiej Spółdzielni Handlowej tłumaczy, że budować tam nie wolno. Na moją interwencję dowiedziałem się, że pani kierownik wydała taką decyzję, bo był u niej prezes KDSH i zachowywał się nerwowo. Co ma zachowanie petenta do wydawania decyzji? W kolejnym piśmie poprosiłem o usunięcie odmiennych stanowisk i zasugerowałem, że ich wystąpienie może odstraszyć naszych klientów - relacjonuje burmistrz Rypina.
8 lutego WUOZ stwierdził, że oba pisma są spójne i na sprzedaż nie mają wpływu.
Urząd Miejski przystąpił do wydania decyzji o warunkach zabudowy i pojawił się protest sąsiadów - parafii św. Trójcy. Okazuje się, że przy kościele działa Parafialna Rada Gospodarcza.
- Parafianie spotykają się, by dyskutować o sprawach gospodarczych? Absurd. Ja myślałam, że kościół to na życiu duchowym się skupia - mówi mieszkanka Rypina, zapytana czy o istnieniu rady wiedziała.
Proboszcz parafii św. Trójcy Tadeusz Zaborny w swym piśmie, powołując się na konsultacje z Radą Gospodarczą wnosi zastrzeżenia do wydania decyzji o warunkach zabudowy i kategorycznie sprzeciwia się lokalizacji marketu przy ul. Tylnej. Stwierdza, że działka jest położona w strefie ochrony konserwatorskiej, jest zaśmiecona, przylega do parafii, a market zasłoni widok, uwłaczać będzie godności kościoła oraz spowoduje paraliż komunikacyjny. "Nie jestem przeciwnikiem budowy w Rypinie pawilonu handlowego (ale niech on powstanie w takim miejscu, gdzie nie będzie kolidował z istniejącym układem historycznym i urbanistycznym. Budowę tegoż pawilonu w tym miejscu można porównać do postawienia karuzeli lub budki z piwem na rondzie" - pisze ks. Zaborny. Pismo wysłane zostało do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, KDSH oraz ... inwestorów zainteresowanych zakupem działki.
Burmistrz Marek Błaszkiewicz nie kryje oburzenia:
- Mamy odpowiedź dlaczego przetarg się nie udał. Skoro inwestorzy dostają pisma z informacją, ze teren jest pod opieką konserwatora zabytków i nigdy na nim nie postawią marketu, to się wycofują. Nawet, gdy ta informacja jest nieprawdziwa.
Na prośbę burmistrza o przedstawienie dowodów na zakaz budowy marketu, ks. Zaborny odpowiedział, że nie musi ich mieć, że to miasto ma je znać.
Przetarg ma zostać powtórzony. Wcześniej jednak Marek Błaszkiewicz zamierza rozmawiać z szefem WUOZ na temat urzędniczki, która w styczniu wydała dwa stanowiska. Uważa, że to przejaw niekompetencji.