MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto miał ogrodzić teren po "Tormięsie"? Sąd bada, czy wieża rzeźni musiała się zawalić

(awe)
Jacek Bruszyński, adwokat Jacka S., przepytywał biegłego.
Jacek Bruszyński, adwokat Jacka S., przepytywał biegłego. awe
Jacek S. stanął wczoraj przed toruńskim sądem, bo nie zabezpieczył odpowiednio terenu. I już na pierwszej rozprawie chciał zmiany sędziego. Powód? - Stronniczość i uchylanie pytań - uzasadniał.

Sprawa dotyczy zabezpieczenia terenów po byłej rzeźni miejskiej, "Tormię-sie". Razem z Jackiem S. na ławie oskarżonych zasiadła jego żona, Renata S. Oboje oskarżeni są o zaniedbanie terenu pod względem technicznym i estetycznym.

Inspektorat nadzoru budowlanego trzy razy: w 2006, 2008 i 2011 roku kazał przedsiębiorcy zadbać o grunty i stojący na nich budynek. Pierwsze dwa nakazy dotyczyły przede wszystkim ogrodzenia terenu. W trzecim dokumencie inspektorzy żądali zabezpieczenia oberwanego wykusza na jednym z budynków. Jacek S. tego nie zrobił, a kilka miesięcy później wykusz runął.

Przedsiębiorca nie przyznaje się do winy. W sądzie szczegółowo wyjaśniał, dlaczego zignorował polecenia inspektorów. - W 2006 roku nie mogłem zabezpieczyć terenu, bo byłem w tymczasowym areszcie - tłumaczył. - Nie miałem pieniędzy, by zlecić sprawę prawnikowi.

Przeczytaj także: Tormięs znów w toruńskim sądzie. Proces trzeba powtórzyć
S. trafił do aresztu z powodu wieloletniego sporu ze swoim wspólnikiem, Mieczysławem R. W latach 90. za 4 mln zł razem kupili będący wtedy w upadłości "Tormięs". Szybko okazało się, że ustalenie prawowitego właściciela działki nie jest proste. S. i jego żona zostali oskarżeni m.in. o przejęcie terenu i fałszowanie dokumentów.

Drugi nakaz: ogrodzenia terenu wywołał wczoraj w sądzie wiele emocji. Jacek S. twierdzi, że decyzję wykonał nawet dwukrotnie. Pierwszy raz zrobił to sam, drugi raz razem z pracownikami "Libry". To spółka, która miała inwestować na tych terenach.

- Chcieliśmy pokazać, że jest z naszej strony dbałość o budynki historyczne - podkreślał oskarżony.
- Ale był pan prawomocnie skazany m.in. za wręczenie łapówki po to, by "Tormięs" nie trafił do rejestru zabytków? - dopytywał sędzia. - Tak, ale to było pomówienie, kłamstwo sądowe nie mające nic wspólnego ze sprawą - upierał się S.

Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak trzeci nakaz inspektora: zabezpieczenie walącego się wykusza. S. i jego obrońca przekonywali, że powinno się tym zająć miasto. Przedsiębiorca złożył bowiem już wtedy wniosek o wykupienie gruntu i - jak twierdzi - był przekonany, że miasto musi to zrobić. Sprawa trafiła do sądu. Roszczenie S. zostało odrzucone, ale po apelacji ponownie wróciło na wokandę. Sprawa jest w toku.
S. przekonywał również, że podparcie wykusza było technicznie niemożliwe. Inne zdanie miał biegły. - To było do zrobienia - twierdził specjalista.

Ale Jacek. S. z tą opinią się nie zgodził i zadawał biegłemu wiele drobiazgowych pytań. Tak wiele, że sędzia prowadzący sprawę w pewnym momencie zaczął je uchylać. Wówczas oskarżony złożył wniosek o zmianę sędziego. - Ze względu na stronniczość i uchylanie pytań - argumentował.

Wniosek został zbadany przez innego sędziego i odrzucony. Kolejną rozprawę wyznaczono na koniec lipca.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska