Wciąż nie mogę się uspokoić. Żeby oskarżyć mnie o coś takiego! W sprawie własnej matki... - mówi mężczyzna.
Trudno sobie wyobrazić bardziej ohydny występek niż znęcanie się nad swoją rodzicielką. A o to właśnie oskarżony został Jarosław. Przez kogo? Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Na razie.
Jak ustaliła "Pomorska", sygnał o tym, że mieszkaniec Czapel swojej matce kazał spać w oborze, dotarł do strażnika gminnego. Józef Milewski, komendant jednoosobowej straży tego nie potwierdza, ani nie zaprzecza. - Ale gdyby taki sygnał dotarł, nie zostałby zamieciony pod dywan - mówi w trybie przypuszczającym.
I rzeczywiście sygnał zamieciony pod dywan nie został. Od razu trafił do Gminnego Ośrodka Pomocy. A, że oskarżenie donosiciela brzmiało poważnie... - Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy na miejsce. W progu przywitała nas kobieta. Przedstawiła się jako matka pana Jarosława, ta sama która miała być przetrzymywana w oborze - mówi Wojciech Bartoszewski, kierownik GOPS-u. - Zastaliśmy normalną, liczną rodzinę szykującą się właśnie do wspólnego obiadu. Ani śladu nieprawidłowości, czegokolwiek co potwierdzałoby donos. Zresztą wcześniej też nie mieliśmy sygnałów, aby w tej rodzinie działo się coś złego.
Podczas tej kontroli Jarosława nie było w domu. - To był czas Wszystkich Świętych. Pojechałem na groby - mówi. I dodaje, że kiedy rodzina do niego zatelefonowała, aby powiedzieć co się stało, nie mógł w to uwierzyć. Zresztą uwierzyć nie może do dziś. - Z ludźmi żyję w zgodzie. Nie mam żadnych wrogów. Nie wiem kto mógł na mnie fałszywie donieść - mówi Jarosław. Ale za punkt honoru postawił sobie, że się tego dowie. Rozpoczął pielgrzymkę po instytucjach. Co usłyszał?
Wojciech Bartoszewski, szef GOPS-u: - Nie mamy informacji o osobie zgłaszającej.
Komendant Milewski: - Informacji na temat osób zgłaszających interwencje mogę udzielić tylko policji, albo prokuraturze. Takie są procedury.
Pan Jarosław złożył pismo do prokuratury. Ta rozpatrzyła je błyskawicznie. Sprawę o pomówienie przekazała do sądu, bo takie postępowania toczą się z powództwa cywilnego, a nie karnego. Ale sąd cywilny, aby zająć się sprawą musi wiedzieć przeciwko komu się ona toczy. Wskazać tę osobę powinien Jarosław.
W piśmie prokuratury mieszkaniec Czapel czyta, że w ustaleniu osoby pomawiającej pomóc ma mu policja. - Byłem w komendzie, ale funkcjonariusze stwierdzili, że to sprawa cywilna, więc się nią nie zajmą - mówi mężczyzna. Wtedy zwrócił się o pomoc do "Pomorskiej".
Czy rzeczywiście policja nie pomoże mieszkańcowi Czapel? - Postaramy się ustalić dane osoby, która złożyła donos - zapewnia st. post. Michał Głębocki, pełniący obowiązki rzecznika wąbrzeskiej policji . - Zrobimy to jednak, gdy wystąpi o to do nas sąd.
Pan Jarosław bardzo na to liczy. - Będę żądał odszkodowania. Nie chcę go dla siebie. Przeznaczę je na dom dziecka, albo inną podobną instytucję - mówi. I zapewnia: - Bo sprawy nie odpuszczę!
Czytaj e-wydanie »