https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Legia - Korona 4:0. Legioniści wrócili na zwycięską ścieżkę, Jarosław Niezgoda dogonił Christiana Gytkjaera [ZDJĘCIA]

Tomasz Dębek
Legia - Korona
Legia - Korona Rafał Oleksiewicz
W sobotnim meczu 17. kolejki PKO BP Ekstraklasy Legia Warszawa pokonała Koronę Kielce 4:0. Bramki dla drużyny z Łazienkowskiej zdobyli Luquinhas, Jarosław Niezgoda z rzutu karnego, Walerian Gwilia i Jose Kante.

- Każde spotkanie to szansa, aby wypaść lepiej niż w poprzednim. To nasza motywacja. Korona Kielce to przeciwnik, który w ostatnich trzech meczach zdobył siedem punktów i nie stracił bramki. Spodziewam się trudnego meczu. Korona zyskała pewność siebie i czuje, że jest w lepszej dyspozycji niż był chociażby miesiąc temu. My po jednej porażce, pewności siebie również jednak nie straciliśmy. W ostatnich sześciu meczach odnieśliśmy pięć zwycięstw. Chcemy wrócić na zwycięską ścieżkę, a w sobotę nadarzy się ku temu pierwsza okazja - zapowiadał przed meczem trener Legii Aleksandar Vuković.

Serb, mimo porażki w poprzedniej kolejce (1:3 na wyjeździe z Pogonią Szczecin) miał powody do zadowolenia. Sytuacja kadrowa jego drużyny dawno nie była tak dobra. Poza Vamarą Sanogo, który na początku sezonu zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, wszyscy zawodnicy byli do jego dyspozycji. Powrócił m.in. Domagoj Antolić, którego nieobecność w środku pola była w Szczecinie bardzo odczuwalna. Od pierwszej minuty zagrał też Michał Karbownik, który przeciwko Pogoni wszedł na boisko po przerwie, bo był mocno eksploatowany podczas przerwy reprezentacyjnej (trzy mecze w tydzień).

Początek spotkania należał do gości, którzy przez kilka minut potrafili zamknąć Legię na jej połowie. Próbowali jednak głównie strzałów z dystansu, ale żaden z nich nie zagroził bramce Radosława Majeckiego. Po słabym początku Legia doszła jednak do głosu i zaczęła stwarzać sobie sytuacje strzeleckie. Humor "Vuko" popsuć mogło jednak to, że sytuacja kadrowa stołecznego klubu znakomita była tylko do 20. minuty. Wtedy to z powodu kontuzji boisko opuścił Arvydas Novikovas (zastąpił go Jose Kante). Na razie nie wiadomo, jak poważny jest uraz Litwina.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Magazyn Gol24: Ostatnia prosta Ekstraklasy i finał Ligi Konfederacji

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓

Kwadrans po kontuzji Novikovasa legioniści objęli prowadzenie. Luquinhas popisał się indywidualną akcją, którą wykończył uderzeniem prawą nogą z ponad 20. metrów. Marek Kozioł nie miał żadnych szans. Nie pomogli mu też obrońcy, bo zupełnie odpuścili krycie Brazylijczyka. 23-latek przed strzałem miał mnóstwo miejsca, by ustawić sobie piłkę i celnie przymierzyć.

Przepiękna bramka Luquinhasa z meczu Legia - Korona:

Jeszcze przed przerwą zrobiło się 2:0. Ręką w polu karnym zagrał Ivan Marquez, a jedenastkę pewnie wykorzystał Jarosław Niezgoda. Dla napastnika Legii była to już 11. bramka w tym sezonie ligowym, zrównał się dzięki niej w klasyfikacji strzelców z Christianem Gytkjerem z Lecha Poznań. Do końca sezonu jeszcze daleko, ale Niezgoda wydaje się najpoważniejszym kandydatem do przełamania dominacji zagranicznych napastników w naszej lidze. W czterech ostatnich sezonach najskuteczniejszym zawodnikiem ekstraklasy tylko raz został Polak - Marcin Robak - i to wspólnie z Marco Paixao.

ZOBACZ TEŻ:>> RANKING NAJSKUTECZNIEJSZYCH ZAGRANICZNYCH PIŁKARZY W HISTORII EKSTRAKLASY. JEST NOWY LIDER <<

Po przerwie Legia nadal kontrolowała wydarzenia na boisku. Dobre okazje mieli m.in. Paweł Wszołek (uderzył obok bramki), Niezgoda (obrońca w ostatniej chwili wybił piłkę zmierzającą do siatki) i Artur Jędrzejczyk (Kozioł obronił). Trener Korony Mirosław Smyła próbował odmienić losy spotkania podwójną zmianą (weszli doskonale znany przy Łazienkowskiej Michał Żyro oraz Erik Pacinda, murawę opuścili Michal Papadopulos i Andres Lioi), ale na niewiele to się zdało.

Wręcz przeciwnie, w 69. minucie bramkę na 3:0 zdobył Walerian Gwilia, który chwilę wcześniej zastąpił na boisku Niezgodę. Gruzin wymienił podania z Luquinhasem i plasowanym strzałem z pola karnego zapisał się w protokole meczowym.

Jeśli kielczanie mieli jeszcze nadzieję na wywiezienie ze stolicy punkty, to ta bramka je rozwiała. Wojskowi z kolei walczyli o kolejne gole. Do siatki trafił Jose Kante, ale sędzia pokazał pozycję spaloną napastnika z Gwinei. Blisko w końcówce był też Andre Martins, strzał Portugalczyka zza pola karnego zdołał jednak odbić bramkarz Korony. W doliczonym czasie gry gospodarze dopięli swego. Z najbliższej odległości do siatki trafił Kante.

Zobacz zdjęcia piłkarzy i kibiców z meczu Legia - Korona:

Legioniści bez większych problemów powrócili na zwycięski szlak. Teraz drużynę Vukovicia czekają dwa mecze wyjazdowe. We wtorek zagrają z Górnikiem Łęczna w Pucharze Polski, a w niedzielę wrócą do walki o ligowe punkty spotkaniem ze Śląskiem Wrocław.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Trwa głosowanie...

Czy w sezonie 2019/20 Legia odzyska mistrzostwo Polski?

ZOBACZ TEŻ:

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

och,ach i ech-tirówka znowu wygrywa....55 jest niezłą cwelownią

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska