pomorska.pl/wloclawek
Więcej informacji z Włocławka znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/wloclawek
Na III piętrze włocławskiego szpitala, przed drzwiami prowadzącymi na Oddział Neurochirurgii, czeka spora grupa pacjentów. Wzruszeniem ramion kwitują wiszącą na drzwiach kartkę informującą o odwołaniu planowych zabiegów, są poddenerwowani, zmęczeni. - Jak się nie denerwować, skoro czekam od godziny ósmej, a zbliża się trzynasta... - mówi młody mężczyzna. Pacjenci winią lekarzy, lekarze dyrekcję szpitala i Narodowy Fundusz Zdrowia...
Lekarze z neurochirurgii włocławskiego szpitala, którzy złożyli wymówienia z pracy, będą rozmawiać z dyrektorem placówki na temat przyszłości. - Nie dam im podwyżek, bo nie mam na to pieniędzy - zapewnia dyrektor Bronisław Dzięgielewski.
- Chodzi nie tylko o pieniądze - przekonuje dr Aleksander Sinkiewicz, ordynator oddziału, który w przeciwieństwie do swoich podwładnych wypowiedzenia nie złożył. - Mamy tu naprawdę ciężkie przypadki, ludzi po wylewach, z guzami mózgu, kręgosłupami uszkodzonymi w wypadkach, zaś nasze możliwości diagnostyczne są bardzo ograniczone, bo brakuje sprzętu.
Tomografia komputerowa powinna być podstawowym badaniem, ale najbliższy tomograf mieści się w "Diagmedzie" przy ulicy Okrzei. Pacjenta z neurochirurgii trzeba przenosić na inne łóżko, bo te oddziałowe ... nie mieszczą się do windy, która zwiezie chorego z trzeciego piętra na dół. - Brakuje mikroskopu do operacji neurochirurgicznych, podglądu radiologicznego śródoperacyjnego, tak zwanego ramienia C, szpital nie ma nawet rezonansu magnetycznego - wymienia dr Aleksander Sinkiewicz. - Lekarze za własne pieniądze kupują sprzęt, na przykład specjalistyczną lampę, niezbędną do operacji.
Włocławska neurochirurgia, za sprawą pracujących tu specjalistów, cieszy się w kraju dobrą sławą. Właśnie do Włocławka kierowani są pacjenci z Warszawy i Bydgoszczy, wiele osób przyjeżdża z Płocka. Ale lekarze zdają sobie sprawę, że nie zapewniają chorym właściwej opieki.
- Jest nas za mało, za mało jest też pielęgniarek, bo dwie na zmianie, przy takiej ilości ciężko chorych ludzi, nie są w stanie zrobić tego wszystkiego, czego się od nich oczekuje - ocenia dr Jan Bieliński, jeden z tych, neurochirurgów, którzy we wtorek złożyli wypowiedzenia. Będą pracować tylko do poniedziałku. Co dalej? - Chcielibyśmy tu zostać, ale na innych warunkach - przekonują lekarze.
W czwartek w południe rozpoczną się rozmowy neurochirurgów z dyrekcją szpitala. Czy dojdzie do kompromisu?