- Kiedy byłam w wieku szkolnym, zdarzało mi się razem z innymi uczniami, zamiast w klasie ,siedzieć w pobliskim parku - przyznaje Anna, pracowniczka sklepu spożywczego. - Dziś w szkołach są kamery, patrole policji i straży miejskiej. A rodzice zawsze mogą zadzwonić do dziecka i sprawdzić co się z nim dzieje. Wagary w dzisiejszych czasach są chyba niemożliwe.
Opinii pani Ani nie potwierdza rzeczywistość. Na ulicach, chociażby Starówki, można zobaczyć, że młodzież często w czasie lekcji przebywa poza szkołą. Co robią?
- Chodzimy z chłopakami po sklepach - mówi trzynastoletni Piotr. - Nie wagaruję zbyt często. Zazwyczaj wtedy, kiedy nie jestem przygotowany do lekcji, albo mam jakąś klasówkę. Wtedy sam lub z kolegami jedziemy do supermarketu. Słuchamy muzyki, oglądamy książki.
Marysi też zdarza się nie iść na lekcje. Chociaż ma komórkę, w czasie zajęć, wyłącza ją.
- Kiedy idę na wagary, komórkę też mam wyłączoną - zdradza Marysia. - Mama nie może do mnie zadzwonić i myśli, że jestem w szkole. Nigdy też nie kręcę się w pobliżu szkoły, bo ktoś mógłby mnie zobaczyć.
Na komórkę po tatę
Z komórek robią jednak użytek pedagodzy. Dzięki nim szybko reagują na sygnały o ucieczkach z lekcji.
- Był ostatnio przypadek, że dziecko nie przyszło na lekcje - informuje Aleksandra Cieślak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 9.
- Zadzwoniliśmy do taty, który w ciągu 15 minut przyjechał do szkoły. Syn był niedaleko, więc rodzic przyprowadził go na lekcję. Takie sytuacją są jednak niezmiernie rzadkie. Mamy system oceniania, a wagary są punktowane ujemnie. Dzieci wiedzą, że każda ucieczka to niższa ocena z zachowania, więc u nas wagary nie są popularne. Jesteśmy w kontakcie z policją i strażą miejską.
Służby porządkowe, chociaż przyznają, że czasami uda się doprowadzić wagarowicza do szkoły, to w większości przypadków nie mają podstaw do tego, żeby uczniów sprawdzać, czy nie uciekli z lekcji.
- Nie możemy wychodzić z założenia, że każdy przechadzający się po ulicach młody człowiek jest na wagarach - mówi Jarosław Paralusz, rzecznik Straży Miejskiej. - Możemy reagować w przypadkach, kiedy młodzież nieodpowiednio się zachowuje lub mamy podejrzenia, że dziecko uciekło z lekcji. Bez takich podstaw nie możemy interweniować.
Mimo tego, strażnicy i pedagodzy mogą pochwalić się pewnymi sukcesami. W ostatnim czasie, dzięki współpracy tych instytucji, doprowadzono do placówek 24 uczniów. W większości wypadków dzieci paliły papierosy w okolicy szkoły.
Lekcje w markecie
Katarzyna Fus

Popularne wśród uczniów jest granie w gry komputerowe w dużych sklepach. Nie są tu kontrolowani.
Nauczyciele twierdzą, że odkąd telefonia komórkowa stała się powszechna, wagary uczniów nie są już wielkim problemem. Czy rzeczywiście szkolne ucieczki przeszły do lamusa? A może dzieci znalazły nowe sposoby na wagarowanie?