Pisaliśmy, że burmistrz Waldemar Stupałkowski nie wypowiadał się na sesji w sprawie odstąpienia od rozpoczęcia rozbudowy szkoły w Wiśniewie.
Dlaczego? Odpowiada, że nie uważa, by posiedzenie rady miejskiej było właściwym miejscem na takie dyskusje. Mówi, że głos zabrał na komisjach.
Stupałkowski dodaje też, że rodzice i społeczność szkolna, decydując się na udział w sesji, popełnili najpewniej błąd. Jaki? Jego zdaniem emocjonalny ton wypowiedzi mógł spowodować, że stanowisko radnych jeszcze się usztywni, a przecież nie o to chyba chodziło. - Rozmawiałem z rodzicami dwa dni wcześniej i mówiłem, że lepiej byłoby, gdyby uczestniczyli w posiedzeniach komisji i właśnie na nich przedstawili swoje racje. Wtedy jest pole do rozmowy i dyskusji. Posiedzenia rady już mają inny charakter, na nich się głosuje - podkreśla.
Burmistrz przyznaje jednak, że nikt rodziców na owe posiedzenia komisji nie zaprosił. To pewnie był błąd. Gdy przypominamy, że radni zbagatelizowali zaproszenie mieszkańców do szkoły, ubolewa, że tak się stało, a dodaje, że pewnie jest kilkoro radnych, którzy w szkole w Wiśniewie nigdy nie byli.
Co teraz? Nie pozostaje nic innego, jak czekać. Przede wszystkim na informacje z rządu, co będzie z zapowiadaną reformą oświaty i najważniejszą z nich - likwidacją gimnazjów. Przypomnijmy, jeżeli tak się stanie - to raczej widoki na inwestycję w Wiśniewie maleją.
Tymczasem burmistrz mówi, że są sygnały, że sytuacja może się diametralnie zmienić.
- Na portalu samorządowym przeczytaliśmy właśnie wiadomość, że rząd może się z tych pomysłów wycofać i gimnazja jednak zostaną - mówi. - Gdyby tak było, to moglibyśmy wrócić do dyskusji znacznie wcześniej, niż może się teraz wydawać.