Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malutka Adrianna z Grudziądza nie żyje. Ruszył proces jej rodziców

Aleksandra Pasis
Aleksandra Pasis
Adrianna miała sześć tygodni gdy zmarła. Jej matka nie reagowała na to, że stan zdrowia się pogarsza. Zadzwoniła po karetkę dopiero gdy był wyczuwalny oddech. Dziecko zmarło w szpitalu po godzinnej reanimacji. Medycy odkryli też ślady znęcania się. Rodzice są oskarżeni o zbrodnię na Adzie i pozostałych dzieciach matki.
Adrianna miała sześć tygodni gdy zmarła. Jej matka nie reagowała na to, że stan zdrowia się pogarsza. Zadzwoniła po karetkę dopiero gdy był wyczuwalny oddech. Dziecko zmarło w szpitalu po godzinnej reanimacji. Medycy odkryli też ślady znęcania się. Rodzice są oskarżeni o zbrodnię na Adzie i pozostałych dzieciach matki. Archiwum
Matka, Sylwia C. odpowiada z wolnej stopy. Prokuratura dowodzi, że nie udzieliła ona w porę pomocy medycznej dziecku, w wyniku czego nie udało się uratować życia niemowlaka. Malutka Ada zmarła na zapalenie płuc. Ojciec, Adrian D. został doprowadzony do sądu z aresztu. Jest oskarżony o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad niespełna dwumiesięczną córką. Ponadto oboje także mają zarzuty za znęcanie się fizyczne i psychiczne nad dwójką kilkuletnich dzieci Sylwii C.: Kevinem i Lilką.

Sprawa gdy tylko ujrzała światło dzienne, a "Pomorska" informowała o niej jako pierwsza, budziła dużo emocji. Po niespełna pół roku trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Grudziądzu i wkrótce okaże się jakie wyroki usłyszą oskarżeni o tę zbrodnię.

Do dramatycznych wydarzeń doszło na początku października ub. roku. Półtoramiesięczna dziewczynka trafiła w krytycznym stanie do szpitala. Mimo trwającej godzinę akcji ratunkowej nie udało się zapobiec tragedii. Malutka Adrianna zmarła. Przyczyną śmierci było zapalenie płuc i mięśnia sercowego. I niestety, medycy odkryli coś jeszcze: liczne zasinienia na jej ciałku. Powiadomili policję. Gdy trwała walka o życie dziewczynki, matki w ogóle nie było w szpitalu - została z pozostałą dwójką dzieci w domu, a ojciec pojawił się na chwilę i wrócił do domu kolegi. Z opinii biegłej wynikało, że gdyby matka zdecydowała się szybciej wezwać pomoc, Adrianna miałaby szansę na przeżycie. Obrażenia na ciele dziecka nie przyczyniły się do zgonu dziecka.

Feralnego dnia (przyp. red. 10 października) Sylwia C. była z trójką dzieci sama w domu. Adrianna miała wysoką gorączkę. Drgawki. Wymiotowała. Adrian D. wyszedł dzień szybciej do pracy, a potem poszedł do kolegi gdzie świętowano urodziny jednego z nich. Został tam na noc. Nie odbierał telefonów od Sylwii C., nie odpisywał na sms-y alarmujące o złym stanie córki. W sądzie twierdził, że poprzedniego dnia Sylwia miała go wyrzucić z domu, więc zrobił po złości i nie wrócił. Ponadto mówił kolegom, że ona już "robiła takie numery" więc nie reagował na jej sms-y i telefony.

Oskarżona: dwa razy w mojej obecności Adrian uderzył córkę

Przed sądem Sylwia C. przyznała się częściowo do zarzucanych jej czynów. - Nie reagowałam właściwie gdyż bałam się partnera. Nie przyznaję się do tego, że zaniechałam wezwania pomocy medycznej, gdyż nie zdawałam sobie sprawy z tego że stan Adrianny jest tak poważny. Chciałam aby Adrian pojechał z nami do szpitala i aby to on tłumaczył się z obrażeń córki - mówiła Sylwia C. - Co do znęcania się nad Lilką i Kevinem to nie przyznaję się w ogóle.

Oskarżona wyjaśniała, że próbowała powstrzymywać partnera gdy w jej opinii niewłaściwie zachowywał się wobec dzieci, ale bezskutecznie.

- Adrian mówił, że Adrianna jest wredna gdy płakała. Na siłę wciskał jej smoczek do buzi, główkę do poduszki dociskał. Tłumaczyłam mu, że to małe dziecko i może płakać - zeznawała Sylwia C. - Kevina uderzył zabawką, dawał klapsy. Wyzywał od "czubka". Lilkę szarpał, nazywał "idiotką", "głupim bachorem". On zawsze powtarzał, że wie jak ma wychowywać własne dzieci.

Sylwia C. przyznała, że czuła się bezradna. Raz też, gdy Adrian miał uderzyć Kevina, ona w odwecie uderzyła Adriana. - Oddał mi jeszcze mocniej. Adrian był agresywny i zazdrosny. Kontrolował mnie. Nie mogłam mieć z nikim kontaktu. Wszędzie chodziliśmy razem. Nie mogłam mieć konta na portalach społecznościowych ani ubierać się według własnego uznania.

Oskarżona twierdziła również, że zdarzało się że jej partner nadużywał alkoholu. - Wtedy nie wpuszczałam go do domu - dodawała Sylwia C. Zeznała też, że w jej obecności Adrian uderzył najmłodsze dziecko dwukrotnie. Raz w połowie września ub. roku miała nawet o tym rozmawiać z bratem Adriana o tym zajściu i od tego czasu "był spokój"... aż do początku października...

Adrian D: - Pracowałem. Zajmowałem się domem. Ona nie robiła nic. Nie karciłem dzieci

Przed sądem Adrian D. nie przyznał się do żadnych z zarzucanych mu czynów. - Ciężko pracowałem aby utrzymać rodzinę. Remontowałem nasze mieszkanie, chodziliśmy wspólnie na spacery z dziećmi. Byłem przeszczęśliwy gdy urodziła się Adrianna. Sylwia była po cesarce, więc nic nie robiła w domu bo twierdziła, że wszystko ją boli. Ja gotowałem obiady, zajmowałem się domem, karmiłem Adę. Ona nie robiła nic. Specjalnie głośno oglądała telewizor żeby nie było słychać płaczu Ady gdy ja byłem w pracy, bo dziecko leżało tylko wtedy w łóżeczku - wyjaśniał Adrian D. I zapewniał: - Kevina i Lilkę akceptowałem. Kochałem wszystkie dzieci. Nie biłem ich, nie karciłem.

W ocenie Adriana D., jego była partnerka była o niego zazdrosna. - Potrafiła biegać z nożami po domu i twierdziła że się zabije, gdy ją zostawię. Uważała, że zdradzam ją z sąsiadkami. Jednego dnia mnie wyrzucała z domu, a drugiego błagała żebym wrócił. To ona biła Kevina, a ja go broniłem. Odzywała się do niego "zdychaj", Lilkę za rękę wyrzucała za drzwi. Wulgarnie się do nich odzywała. O sąsiadach wyrażała się, że to patologia.

Brat oskarżonego: Sylwia była nieodpowiedzialna. Matka oskarżonej: były partner córki bywał agresywny

Przed sądem zeznawał także brat Adriana D., który był poruszony sprawą i przyznał, że „w rodzinie stała się ogromna tragedia”. Nie potwierdził tego, aby Sylwia miała z nim bądź jego żoną rozmawiać o tym, że Adrian uderzył Adę. - Ona często wszczynała awantury, wyrzucała go z domu, ale potem się godzili - mówił brat oskarżonego. - Była o niego zazdrosna, zakazywała kontaktu. Mam żal do siebie, że nie przyjechałem po Adriana do kolegi i on wtedy został u niego na noc. Adrian prosił mnie, abym przyjechał, ale wtedy też u mnie trwała impreza. Gdybym przyjechał i widział w jakim stanie jest dziecko, od razu pojechałbym do szpitala z nim.

Z kolei matka Sylwii C. przed sądem przyznała, że Adrian bywał agresywny. Miał też uderzyć Kevina laczkiem u niej w domu. - Gdy zwróciłam mu uwagę, wyśmiał mnie - twierdziła. - Uznałam, że nie będę się wtrącała. Od tego czasu były partner mojej córki ograniczał jej kontakty ze mną i wnukami.

Marsz pamięci malutkiej Adusi z Grudziądza. Pod kamienicą gdzie mieszkała rodzina zapalono znicze i ułożono maskotki oraz puszczono balony. Pod zakładami karnymi skandowano: "Śmierć za śmierć"!

"Stop przemocy wobec dzieci"! Marsz pamięci zmarłej sześciot...

Koledzy Adriana: - Mówił, że Sylwia wszczynała awantury. Ograniczała go

Świadkami w sądzie byli również koledzy z pracy Adriana. - Adrian był uczciwy, rzetelny w pracy. Uśmiechnięty. Cieszył się, że będzie miał dziecko. Zwalniał się z pracy gdy trzeba było jechać do lekarza. Po pracy zawsze wracał do domu. Nie pił alkoholu - mówił jeden z kolegów, który w przeddzień tragedii był z Adrianem na urodzinach u wspólnego kumpla.

Przyznał również, że otrzymał sms-a od Sylwii z prośbą aby odezwał się do niej, bo coś się dzieje z dzieckiem. - Adrian stwierdził, że to nie pierwszy raz gdy Sylwia stosuje takie zagrywki i żeby się nie przejmować - zeznawał.

Drugi z kolegów także twierdził, że Adrian cieszył się na myśl że zostanie ojcem. Potwierdził też to, że oskarżony mówił że nie może wychodzić nigdzie, że Sylwia często krzyczała i awanturowała się. - W nocy pisała, że Adrian ma wrócić do domu, ale on powiedział że robiła takie "numery" - wyjaśniał.

Przed sądem zeznawali też medycy z karetki i szpitala obecni przy ratowaniu życia dziewczynki, sąsiadka, kadra z placówek gdzie obecnie przebywa pozostała dwójka dzieci i do których wcześniej uczęszczały.

Adrianowi D. grozi do 15 lat więzienia. Sylwii C. do 8 lat za kratami. Kolejna rozprawa pod koniec kwietnia.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska