Zobacz wideo. Marsz pamięci zmarłej malutkiej Ady z Grudziądza
Przypomnijmy. Oprócz Adrianny, która była wspólnym dzieckiem pary podejrzanych, wychowywali oni wspólnie jeszcze dwójkę dzieci Sylwii C.: czterolatkę i siedmiolatka. Po tym jak doszło do tragedii - śmierci niemowlaka - prokuratura również badała wątek stosowania ewentualnej przemocy wobec starszego rodzeństwa Adusi. I jak się okazuje był to trafny trop. W wyniku ustaleń, zgromadzonych dowodów Sylwia C. i Adrian D. usłyszeli dodatkowe zarzuty.
Adrian D. usłyszał zarzut znęcania się psychicznego i fizycznego nad nieporadnymi ze względu na wiek synem oraz córką swojej konkubiny. - Szarpał za ręce, uderzał w plecy kapciem, zabawkowym młotkiem, wyzywał słowami wulgarnymi, poniżał - informuje Magdalena Chodyna, zastępca prokuratora rejonowego w Grudziądzu. - Podejrzany nie przyznaje się do zarzucanych czynów.
Materiał dowodowy został zebrany m.in. na podstawie zeznań świadków, opinii biegłego z zakresu psychologii i wyjaśnień matki dzieci. Dotyczy on okresu od marca do października 2021 roku.
Prokurator twierdzi, że podejrzana znęcał się nad dziećmi. Kobieta wyjaśnia, że kocha syna i córkę
Sylwia C. usłyszała zarzut znęcania się psychicznego i fizycznie nad nieporadnym ze względu na wiek synem oraz zarzut przemocy psychicznej wobec nieporadnej ze względu na wiek, córki . - Jeśli chodzi o chłopca to szarpała go za ręce, dawała klapsy, wyzywała słowami wulgarnymi oraz poniżała. Z kolei jeśli chodzi o dziewczynkę wyzywała ją słowami wulgarnymi w miejscach publicznych, krzyczała, straszyła oddaniem do domu dziecka - mówi "Pomorskiej" prokurator Magdalena Chodyna.
Podejrzana nie przyznaje się do znęcania się nad dziećmi. Składając wyjaśnienia podkreślała, że kocha dzieci. Wskazała też, że miała asystenta rodziny w poprzednim miejscu zamieszkaniu czyli Inowrocławiu, ale sama się na niego zgodziła. Pracownicy nie mieli do niej zastrzeżeń. W domu było czysto. Dzieci zaprowadzała do przedszkola i żłobka.
W tym przypadku zarzucane czyny obejmują czas od grudnia 2020 w Inowrocławiu do października 2021 w Grudziądzu.
Mała Ada nie żyje. Biegli wykazali, że do zgonu z powodu zapalenia płuc doprowadziło zachowanie matki
Do tragedii w domu Sylwii C. i Adriana D. doszło na początku października br. "Pomorska" pisała o niej pierwsza. Matka sześciotygodniowej Adrianny przebywając sama z trójką dzieci w domu nie udała się w porę po pomoc medyczną dla najmłodszej córki gdy ta gorączkowała, wymiotowała i kaszlała. Dziewczynka zmarła. Przyczyną zgonu było zapalenie płuc. Sylwia C. wyjaśniała, że nie zabrała niemowlęcia do lekarza nie chcąc dopuścić do ujawnienia obrażeń Adrianny. Takim zachowaniem nieumyślnie doprowadziła do zgonu dziecka - podkreśla prokurator Chodyna.
Jak zaznacza prokurator Magdalena Chodyna, w opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej pozyskanej na potrzeby śledztwa, wykazano bezpośredni związek przyczynowo - skutkowy pomiędzy zachowaniem matki a śmiercią dziewczynki. - Z lekarskiego punktu widzenia u sześciotygodniowego niemowlęcia objawy takie jak: gorączka, kaszel, wymioty powinny spowodować to, że natychmiast należało się udać po pomoc medyczną, a dziecko w wyniku dalszej hospitalizacji miałoby szanse na przeżycie. Był stan zagrażający życiu niemowlęcia i dlatego zwlekanie matki ze sprowadzeniem pomocy lekarskiej doprowadziło do zgonu - wyjaśnia prokurator Chodyna.
Dodajmy, że Sylwia C. zatelefonowała po karetkę. I nim przyjechał ambulans, prowadziła resuscytację maleństwa. Niestety, niemowlę nie miało już szans. Zmarło w szpitalu.
Za zaniechanie sprowadzenia pomocy lekarskiej dla małej Ady, a co za tym idzie narażenie na bezpośrednią utratę życia matce grozi do 5 lat więzienia. Za znęcanie na pozostałą dwójką dzieci - do 8 lat za kratami. Kobieta była tymczasowo aresztowana, ale Sąd Okręgowy w Toruniu uchylił areszt. Kobieta pozostaje na wolności. Ma zakaz zbliżania się i kontaktowania z synem i córką, opuszczania kraju i dozór policyjny.
Policzkował sześciotygodniową córkę, uderzał z otwartej dłoni
To właśnie po tym jak mała Ada trafiła w krytycznym stanie do szpitala, medycy zauważyli ślady przemocy. I choć to nie obrażenia ciała spowodowały zgon maleństwa, to zaalarmowali policję.
Adrian D. ojciec Adrianny po zatrzymaniu usłyszał zarzuty stosowania przemocy fizycznej ze szczególnym okrucieństwem nad sześciotygodniową dziewczynką. - Znęcanie miało polegać na policzkowaniu z otwartej dłonie, uderzaniu ręką w pośladki, plecy i nogi - mówi prokurator Magdalena Chodyna. - Nie przyznaje się do zarzucanych czynów.
Za znęcanie się nad córką i synem konkubiny grozi mu do 8 lat więzienia, a za znęcanie się nad Adrianną ze szczególnym okrucieństwem do 10 lat za kratami. Wcześniej był karany za rozbój. Przebywa w tymczasowym areszcie.
Akt oskarżenia jeszcze w grudniu? Wszystko na to wskazuje
Prokuratura badała również wątek dotyczący wizyty u lekarza z małą Adrianną dwa dni wcześniej nim doszło do zgonu dziecka.
- Podczas tej wizyty dziecko nie prezentowało niepokojących objawów. One pojawiły się dopiero następnego dnia. Biegli nie doszukali się żadnych zaniechań po stronie lekarza, u którego matka była z dzieckiem dwa dni przed jego zgonem - wyjaśnia prokurator Chodyna.
Do sprawy śmierci Adrianny prokuratura pozyskała opinie biegłych z zakresu pediatrii, alergologii i gastroenterologii dziecięcej. W tej chwili trwają czynności końcowe zmierzające do wystosowania aktu oskarżenia do Sądu Rejonowego w Grudziądzu.
