Zobacz wideo: W szpitalu dziecięcym usunięto rozległego guza podstawy czaszki.

50-latka i jej starszy o 9 lat mąż dawniej mieszkali też pod Nakłem, ale w innej miejscowości, do tego w szóstkę. - My, trójka naszych dzieci i babcia - wymienia kobieta. - W domu wybuchł pożar. Nie dało się niczego uratować. Gmina przyznała nam inne mieszkanie.
Zadłużone mieszkanie
Małżeństwo mieszka w nim już samo.
- Dzieciaki dorosły i się wyprowadziły. Odwiedzają nas czasem, ale zarobione są - opowiada kobieta. - Po śmierci babci coraz trudniej nam związać koniec z końcem. Zadłużyliśmy mieszkanie. Dług narasta od kilku lat. Zalegamy z czynszem już ponad 11 tysięcy złotych. Urzędnicy z mieszkaniówki przysyłają wezwania do zapłaty.
Para pewnie nie dostawałaby wezwań, gdyby pracowała. - Oboje siedzimy w domu - przyznaje czytelniczka. - I tak samo oboje poszlibyśmy do pracy, gdybyśmy mieli możliwości. Lekarz zabrania jednak obu nam podjąć zatrudnienie - precyzuje kobieta. - Moglibyśmy zatrudnić się jedynie w zakładzie pracy chronionej, ale najbliższy znajduje się w Szubinie, oddalonym o 20 kilometrów. Nie mielibyśmy jak dojechać od nas ze wsi.
Zakłady rowerowe
Ona ma 5 lat udokumentowanego stażu (w Zakładach Rowerowych „Romet” w Kowalewie), on - około 20. Ona nie ma wyuczonego zawodu, on jest robotnikiem budowlanym z wykształcenia. - Po „Romecie” pracowałam przede wszystkim dorywczo. Do normalnej pracy na 8 godzin nikt by mnie nie przyjął, bo mam postępujące zwyrodnienie kręgosłupa. Jak zaczęłam dorabiać sobie trochę w pracach na polu, jeszcze mi się pogorszyło.
Mąż 50-latki jest bardziej schorowany. - Przeszedł zawał. Zdiagnozowano u niego miażdżycę, cukrzycę, chore stawy. Ma też kłopoty z tarczycą. Przez te wszystkie dolegliwości musiał się zwolnić. Powiatowy zespół ds. orzekania o niepełnosprawności przyznał mu umiarkowany stopień niepełnosprawności. Ten stopień uprawnia męża do otrzymywania zasiłku stałego. To 600 zł miesięcznie, opieka społeczna je wypłaca.
Małżonkowie otrzymują jeszcze 540 zł, w tym na dożywianie, lekarstwa. Ostatnio dostali też na węgiel. - Na opał pracownicy socjalni przyznali nam 200 zł - dodaje 50-latka. - Za tyle to moglibyśmy kupić kilkanaście wiaderek węgla. Do końca sezonu grzewczego powinno wystarczyć. Przed sezonem kupiliśmy prawie tonę. Pieniądze mieliśmy z rządowej dotacji, 3000 zł. Dobrze, że była ta kasa.
Niedobrze, że tej kasy nie ma na codzienne wydatki. - Czasami zastanawiamy się, czy kupić lekarstwa, czy jednak jedzenie. Mąż bierze 11 różnych tabletek dziennie. Ja kilka, ale nie wszystkie wykupuję. Parę lat temu chcieliśmy wyremontować łazienkę. Nie ma szans. Nie wygląda na to, żeby się polepszyło. Zostałam formalnie cudownie uzdrowiona, a to pseudouzdrowienie pogrążyło nas finansowo.
Zamiana stopnia niepełnosprawności
50-latka wspomina: - Komisja lekarska stwierdziła, że mam lekki stopień niepełnosprawności, a nie umiarkowany. W przypadku umiarkowanego przysługiwałby mi zasiłek w wysokości 600 zł, a jak mam lekki, to żadnych pieniędzy nie dostanę. Absurd. Nawet na zdjęciach rentgenowskich widać, że kręgosłup jest w coraz gorszym stanie. Pojawia się na nim coraz więcej tzw. wypuklin.
Kobieta odwoływała się do wojewódzkiego zespołu orzekania o niepełnosprawności. Miała nadzieję, że komisja zmieni jej stopień z lekkiego na umiarkowany. Czytelniczka właśnie dostała odpowiedź. Czytamy: „komisja uchyla zaskarżenie orzeczenia”.