Wielka sala gimnastyczna w nowomiejskiej "Norwidówce" powoduje, że człowiek czuje się mały. Na dodatek zasiadając przy stoliku samotnie, bez towarzystwa kolegi. Trudno, lekcje się skończyły. Teraz lekcja nadzwyczajna - bez dyskusji, odpytywania, ale i bez srogiego spojrzenia nauczycieli. Przecież dla pedagogów to też weryfikacja. Ich pracy, umiejętności przekazywania wiedzy. Adrenalina też im podskoczyła.
Torebki, parasolki, tradycyjne birety maturzystów zostały na stoliku przy drzwiach - tu nauczyciele służyli pomocą, biorąc na siebie obowiązki szatniarza. Potem należało znaleźć swój stolik - jedyny taki, gdzie paski kodu, imię i nazwisko, PESEL, gdzie te detale pasują do konkretnej osoby. I czekać na moment najważniejszy - otwarcie kopert. Chwila skupienia i start! Zegar ruszył. Zaczął się finał nowego etapu w życiu maturzystów.
To dla nich prawdziwy maraton. Egzamin z języka polskiego, z półgodzinną przerwą, trwał pięć godzin. Dziś maturzyści zmierzą się z językami obcymi. Egzamin napiszą w trzech częściach: najpierw dwie godziny, potem godzina a ostatni etap potrwa kolejne dwie godziny. Każdy uczeń zdaje obowiązkowo, oprócz polskiego i języka obcego, jeszcze jeden przedmiot, dowolnie wybrany.
Maraton maturalny
Bogumił Drogorób, Paweł Kędzia

Dowód osobisty albo legitymacja szkolna - przepustką na salę egzaminacyjną. Można wchodzić!
Mają już za sobą pewne doświadczenie z egzaminów ustnych, w większości dobre. Na pisemny przyszli bez większych obaw.