Polaczyk pewnie awansował do półfinału. W pierwszym biegu eliminacyjnym osiągnął dziesiąty czas i był pewny awansu. W drugim zaryzykował, co skutkowało błędem i 50 punktami kary.
"Góral" Zawiszy był optymistycznie nastawiony do startu. Podkreślał, że konkurencja jest bardzo wyrównana. Wierzył w dobry przejazd w półfinale i miejsce w dwunastce, które dałoby awans do decydującego wyścigu.
Swój bieg zaczął bardzo źle, bo już dotknął pierwszej bramki, po chwili pomylił się też czwartej i potem jeszcze na dwunastej. W sumie zarobił sześć sekund kary. Do prowadzącego wtedy Austriaka Felixa Oschmautza stracił 6,66 sek. To oznaczało, że gdyby nie popełnił błędów byłby w czołówce. Po minięciu linii mety ze złością popukał się tylko w kask. Potem z niecierpliwością obserwował starty swoich rywali, oczekując czy znajdzie się w czołowej dwunastce, która zapewni sobie awans do wyścigu finałowego.
Niestety, skończyło się na trzynastej lokacie, pechowej, bo pierwszej, która nie dawała awansu do finałowego biegu. Do dwunastego Hiszpana Pau Echaniza stracił blisko dwie sekundy. To duże rozczarowanie, bo Polaczyk sam wspominał, że chciałby poprawić miejsce z igrzysk w Londynie gdzie zajął czwarte miejsce.
Polaczyk wystąpi jeszcze w Paryżu w kajakarskim crossie.
