W czwartek Polacy zmierzyli się z gospodarzami, jedynym zespołem, który nie stracił punktu. To Węgrzy byli faworytem, ale już po dwóch tercjach nasz zespół prowadził 5:0. Świetnie grał między słupkami Mateusz Studziński, który odbił 28 celnych strzałów rywali. Przez długi czas był ścianą nie do przebycia dla węgierskich napastników.
Skapitulował po raz pierwszy dopiero w 41. minucie, gdy rywale grali w liczebnej przewadze. W ostatniej tercji Węgrzy mocno przycisnęli. W ostatniej minucie strzelili kontaktowego gola, ale na remis zabrakło im czasu. Studziński uwijał się jak w ukropie. Wpuścił cztery gole w ostatniej tercji (dwa razy w przewadze Węgrów), ale w całym meczu obronił aż 40 innych strzałów.
Dodajmy jeszcze, że czwartego gola dla biało-czerwonych strzelił Mateusz Gościński, wychowanek Sokołów, w tym sezonie grający w Gdańsku. To był jego drugi gol w turnieju, ma także na koncie 2 asysty.
Wcześniej Polacy, których prowadzi szwedzki trener Torbjörn Johansson, pokonali 4:2 Ukrainę, 5:3 Słowenię oraz niespodziewanie dopiero po dogrywce 3:2 najsłabszą Wielką Brytanię. Ten stracony punkt nie powinien mieć znaczenia. W sobotę nasz zespół zagra z Włochami, rywale dotąd zdobyli w Budapeszcie tylko 1 punkt.
Jest jeszcze jeden reprezentacyjny akcent w Neście Mires. Powołanie na turniej EIHC w Gdańsku (od czwartku do soboty) otrzymał Bartosz Fraszko. To efekt plagi kontuzji w zespole, z którego wypadli Jakub Wanacki, Maciej Kruczek, Radosław Sawicki, Michael Cichy, Alex Szczechura i Bartłomiej Bychawski.