Mąż Iwony K.: niemożliwe, by żona ukradła takie pieniądze. Dalszy ciąg procesu w Chojnicach

Ta sprawa wstrząsnęła kilka lat temu Czerskiem. Poszkodowanymi byli członkowie kasy pożyczkowej pracowników oświaty. Iwona K., była kasjerka, jest już skazana prawomocnym wyrokiem za kradzież ok. 110 tys. zł. Ale dotąd nie oddała całej ukradzionej sumy. Na konto kasy wpłynęła tylko końcówka - 10 tys. zł. Tymczasem Iwona K. twierdzi, że wywiązała się z tego obowiązku - utrzymuje, że zaległe 100 tys. zł wpłaciła do banku jej córka Małgorzata. Druga sprawa w sądzie dotyczy więc fałszerstwa. Prokuratura Rejonowa w Chojnicach nie ma wątpliwości, że przelewu na tę sumę nie było i zarzuca sfałszowanie dokumentu.

Dowiedz się więcej!

Wczoraj znaczącym świadkiem był mąż Iwony K. Nie odmówił składania wyjaśnień, choć miał takie prawo. - Uważam, że to jest niemożliwe, by żona ukradła takie pieniądze - powiedział. - Dowiedziałem się, jak już była oskarżona.

Świadek stwierdził, że w tej sytuacji był nawet przeciwny, by spłacić zasądzone zobowiązanie. Jednocześnie zaświadczył, że żona z córką zdołały zgromadzić całą kwotę potrzebną na przelew. Skąd? Ze sprzedaży w 2010 r. odziedziczonego domu i pracy córki w 2011 r. w Irlandii. - Za dom dostaliśmy 120 tys. zł - mówił.
- Zrobiliśmy z tego w jednym z chojnickich banków trzy lokaty po 20 tys. zł, 10 tys. zł trafiło na moje konto, reszta trafiła na podatek dochodowy.

Zdaniem mężczyzny w ten sposób rodzina uzbierała całą niezbędną sumę. Sąd poprosił teraz obronę oskarżonych o dołączenie do akt dokumentacji bankowej.
Przypomnijmy, wcześniej sąd przesłuchał już świadków, którzy zeznali, że na konto kasy pożyczkowej pracowników oświaty nie wpłynęła adekwatna suma. W piątek Iwona K. zostanie jeszcze raz przebadana przez psychiatrę.
Kolejna rozprawa będzie dopiero 29 stycznia.