Pytanie jest uzasadnione, bo to koszykarz-zagadka. Możliwości, choćby z racji tylko warunków fizycznych, ma ogromne, gorzej z ich wykorzystaniem. Mecz ze słabiutkim Śląskiem Wrocław zaledwie miesiąc temu - Milosević na parkiecie spędza 13 minut, notuje 4 zbiórki, z gry nie trafia żadnego rzutu. Ostatnie niedziela, starcie z najmocniejszym w lidze Stelmetem - 29 minut, 8/10 z gry, 13 zbiórek, w tym 8 ofensywnych i eval 30 pkt!
Pierwszą rundę TBL Milosević zakończył z marnymi statystykami, śr. 4 pkt i ok. 5 zbiórek na mecz. Największe zastrzeżenia budziły jego przygotowanie fizyczne i zaangażowanie w grę, zwłaszcza w defensywie. Własnie tym zaskoczył w niedzielę. Na początku sezonu Milosević miał siły na 15 minut intensywnej gry. Przeciwko Stelmetowi w ostatniej kwarcie hasał, jakby mecz dopiero się rozpoczął. Nieustannie szukał piłki, po każdej udanej akcji swojej lub kolegów skakał z radości.
- Gratuluję Stelmetowi dobrego meczu, ale przede wszystkim gratuluję moim kolegom. To był dla nas bardzo ważny mecz po ostatniej porażce w Starogardzie. Zeszliśmy na chwilę z dobrego kursu, ale teraz udało nam się wrócić. Tym zwycięstwem zwiększamy szanse na miejsce w ścisłej czołówce ligi. Udało nam się odrobić straty w ostatniej kwarcie, realizowaliśmy zadania, które wyznaczył nam trener. Taką samą agresję w grze i koncentrację chcemy utrzymać w kolejnych meczach. Wtedy wszyscy będziemy zadowoleni - mówi środkowy z Czarnogóry.
Dziś Milosević jest bohaterem, ale jeszcze dwa miesiące temu jego przyszłość w Toruniu była mocno niepewna. Klub rozglądał się na rynku za nowym graczem, środkowego uratował chyba jedynie fakt, że po wahaniach kursu walut Polski Cukier nie miał już zapasu gotówki na transfer. W ostatniej chwili udało się pozyskać na promocyjnych warunkach Seana Denisona. Może to przybycie Kanadyjczyka i konkurencja w składzie zmotywowała Milosevicia? W każdym razie Polski Cukier może mieć na play off zestaw podkoszowych, którego zazdrościć będzie większość rywali.
Atomowy wsad Stevana Milosevicia