- Jesteś piłkarzem z jednym z najdłuższych staży w zespole. Pamiętasz tak słabe wyniki Olimpii?
- Kiedyś mieliśmy podobną serię. Nie wygraliśmy pięciu meczów z rzędu, ale wtedy chociaż remisowaliśmy. Teraz przegraliśmy czwarty mecz z rzędu. Trudno się z tym pogodzić. Każdy z nas zadaje sobie pytanie: dlaczego grając nieźle w piłkę tracimy tyle goli i przegrywamy mecz za meczem.
Przeczytaj także: Trwa zła passa piłkarzy Olimpii. Grudziądzanie przegrali z Arką Gdynia [zdjęcia, wideo, bramki]
- I dlaczego....
- Jakbym wiedział jaka jest przyczyna, to pewnie byśmy nie przegrywali. W treningach wszystko wypada bardzo dobrze, ale przychodzi mecz i wszystko się zmienia. Popełniamy dwa błędy i tracimy dwa gole. Wcześniej, grając nawet gorzej, udało się punktować. Teraz to rywale wykorzystują nasz każdy błąd bezlitośnie. W każdym z tych przegranych meczów wcale nie czułem, że byliśmy zespołem słabszym.
- Ale wyniki mówią co innego. Z racji wcześniejszej kontuzji i w konsekwencji bycia rezerwowym wszystko obserwujesz trochę z boku. Do jakich wniosków doszedłeś?
- Brakuje nam konsekwencji w grze od pierwszej do ostatniej minuty. Mamy dyscyplinę taktyczną przez 80 minut, a w pozostałych minutach tracimy głupie bramki i w efekcie przegrywamy mecze. Przeżywam to o wiele gorzej niż na boisku. Mocno się denerwuje i sędzia techniczny ma ze mną bardzo trudno. Jest we mnie duża frustracja, że nie gram i nie mogę pomóc zespołowi, a poza tym ciągle przegrywamy.
- Kilka razy bardzo wzburzony opuszczałeś stadion.
- Wtedy lepiej nie wchodzić mi w drogę, bo nie cierpię przegrywać. W domu żona i córeczki wiedzą, że muszą mi dać do wieczora czas, abym ochłonął i spokojnie doszedł do siebie. Potem jest już lepiej.
Trener Kafarski po przegranym meczu z Arką Gdynia.
- Znowu ostatnio pokazałeś się z niekonwencjonalnej strony. Nagrałeś klip zachęcający kibiców do bycia razem z zespołem.
- Pomysł wyszedł z klubu. Mam poczucie humoru, więc się zgodziłem. Wszystko wyszło chyba całkiem nieźle.
- Może coś podobnego trzeba było nagrać dla kolegów?
- Wszatni atmosfera jest dobra, bo jak byśmy się "rozjechali"od środka, to moglibyśmy już wyłączyć światło i wrócić w styczniu na przygotowania. Nie możesz pokazywać swojej słabości. Jeśli pękłby jeden z nas, to potem kolejny i następny. Każdy to co się dzieje przeżywa sam na swój sposób, ale jako zespół musimy być razem.
- Wydaje się jednak, że jako zespół jesteście mentalnie słabi, bo pierwszy błąd niesie kolejne i stąd porażki?
- To nie jest oznaka słabości. Po prostu liga jest niesłychanie wyrównana. Nie ma takiej drugiej, w której lidera od ostatniej drużyny dzieli tylko 14 punktów. Każdy może w niej wygrać z każdym. To jest jej specyfika. Zostały nam dwa mecze do końca jesieni. Musimy zrobić wszystko, by uwierzyć, że znowu potrafimy grać konsekwentnie i pokazać, że jesteśmy w stanie wygrywać oraz grać na swoim poziomie.