Wszystko przez rozszczelnienie instalacji gazowej w kotłowni budynku.
Początkowo mieszkańcy twierdzili, że ogrzewanie wysiadło 6 grudnia, później prostowali, że dzień wcześniej.
- Od razu zadzwoniłem do MPGN-u, który zarządza kamienicą. I dzwoniłem codziennie. Za każdym razem otrzymywałem wymijające odpowiedzi i zapewnienia bez pokrycia - mówi Piotr Lewandowski.
Cieplej w mieszkaniach przy ulicy Kościelnej zrobiło się dopiero 17 grudnia. - Tego dnia od rana pracowali gazownicy. Najprawdopodobniej usunęli awarię, bo włączyli piec. Mimo to grzejniki w naszym mieszkaniu nadal były zimne, więc znów chwyciłem za telefon. Gazownicy mi odpowiedzieli, że swoje zrobili. Zadzwoniłem więc do MPGN-u. Bez skutku. Ciepły kaloryfer dotknąłem dopiero po powrocie z ratusza, gdzie opowiedziałem o swoim problemie - wspomina pan Piotr.
Do tego czasu temperatura w mieszkaniu państwa Lewandowskich wynosiła 14 stopni Celsjusza. Małżeństwo dogrzewało pokoje za pomocą grzejników, które dostali od MPGN-u.
- O tym, że jest taka możliwość mieszkańcy poinformowani zostali już w dniu wyłączenia ogrzewania gazowego - tłumaczy Przemysław Decker, rzecznik prasowy spółki.
- Nieprawda! - odpowiada Piotr Lewandowski. - Powiedział nam o tym pan, który przyszedł spisać licznik wody. To było kilka dni po tym jak ogrzewanie wysiało - dodaje i nie ukrywa, że teraz z obawami oczekuje rachunku za energię elektryczną.
- Sąsiadka ma prąd na doładowania. Codziennie kupowała kartę za 50 złotych - mówi lokator.
Co na to spółka? - Awaria miała miejsce tuż przed weekendem, więc pierwsze prace związane z jej usuwaniem rozpoczęły się po nim. Aby móc uruchomić ogrzewanie, należało sprawdzić szczelność instalacji we wszystkich mieszkaniach, co wymagało umówienia z lokatorami - odpowiada Przemysław Decker. I dodaje: - Lokatorów przepraszamy za wszelkie niedogodności, ale robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby przywrócić ogrzewanie gazowe jak najszybciej.
