We wsi nigdy nie było restauracji. Teraz jest, i to działająca praktycznie przez całą dobę. Nie było jej uroczystego otwarcia, zaczęła działać po nocnej nawałnicy w domu Lucyny Rutkowskiej.
- Nigdy się nie spodziewałam, że mój dom będzie gościł tak wielu ludzi. Uruchomiliśmy tutaj stołówkę tak po prostu - mówi pani Lucyna. - Gdy było po wszystkim, poszłam do parku i płakałam, ale nie wiem, kiedy się odważę pójść w miejsce, które niedawno było lasem.
Posiłki jedzą tu wolontariusze pracujący w okolicach. Przychodzą też mieszkańcy wsi, którzy nie mają czasu na przygotowanie strawy. Każda para rąk jest ważna przy sprzątaniu zgliszcz.
Wieś zorganizowała się w ekspresowym tempie, miejscowy „sztab kryzysowy” zrodził się samoistnie.
- Zawsze byliśmy zżyci, ale teraz staliśmy się jedną rodziną - mówi sołtys Arkadiusz Kubczak.
Każdy zna tu swoje miejsce, włącznie z najmłodszymi. Ci którzy jeżdżą na rowerach i quadach tworzą ekipę łącznościową i zaopatrzeniową.
W każdym momencie są gotowi, do tego, aby zawieźć kanapki, zawożą informacje dla pracujących w terenie, komórki nie działają. Nie sposób nie wymienić nazwisk „Partyzantów na miarę naszych czasów” jak nazywają ich sąsiedzi. W patrolach jeżdżą: Nikolas Cherek, Łukasz i Mateusz Węsierski, Łukasz i Wiktoria Pałubiccy i Zuzia Sajnaj. Jesteście dzielni!
Info z Polski - 17 sierpnia 2017 roku.