- Wydział, którym pan kieruje, odwiedzany jest przez interesantów najczęściej. Wiele osób przychodzi w sprawie przyspieszenia przydziału mieszkania komunalnego. Czy jesteście w stanie im pomóc?
- Są sytuacje wyjątkowe, jak katastrofy budowlane czy inne zdarzenia losowe, gdy musimy natychmiast znaleźć jakieś miejsce. Jest to jednak bardzo trudne, gdyż - jak powszechnie wiadomo - w mieście nie ma wolnych mieszkań. Nie dysponujemy lokalami socjalnymi, zaś z tak zwanego odzysku mamy rocznie nie więcej niż czterdzieści - pięćdziesiąt lokali, na ogół małych i bez żadnych wygód.
- Nie jesteście w stanie nic zrobić?
- Oczywiście próbujemy zdobyć kolejne lokale. Dzięki likwidacji przedszkola w bloku przy ulicy Zbiegniewskiej udało się wygospodarować pięć mieszkań. Zakończyliśmy właśnie zebrania wspólnot mieszkaniowych, podczas których poszukiwaliśmy wolnych strychów, pralni czy innych pomieszczeń, mogących po adaptacjach służyć celom mieszkaniowym. Dzięki temu kolejne rodziny będę mogły liczyć na własny kąt. Miasto przygotowuje się do budowy wielorodzinnych bloków przy ulicy Ptasiej, ale trochę potrwa zanim będziemy mogli wziąć się za przydział tych mieszkań.
- Wspomniał pan o wspólnotach mieszkaniowych. Jak ocenia pan ich funkcjonowanie?
- Sądzę, że bardziej istotna będzie tu opinia samych mieszkańców, wyrażana podczas spotkań, których byłem uczestnikiem. Zdecydowana większość lokatorów pozytywnie ocenia efekty likwidacji ABK i przekazania administracji w ręce licencjonowanych zarządców. Inne jest też podejście mieszkańców do spraw związanych z ich budynkiem czy jego otoczeniem. Czują się autentycznymi gospodarzami tych obiektów.**
