- Pan Bartkowicz jest członkiem Rady Miejskiej Inowrocławia, ale mieszka w Gnieźnie, a więc nie tylko w innym mieście, ale także i województwie. Tymczasem radny powinien zamieszkiwać na terenie, na którym sprawuje swoją samorządową funkcję. Dlatego też, żeby pan Bartkowicz bez problemu mógł sprawować swój mandat, podczas ostatniej sesji zaproponowałem, żeby powołać kapitułę, która nada mu tytuł honorowego mieszkańca naszego miasta - mówi Andrzej Kieraj, radny lewicy.
Kieraj i jego klubowi koledzy wytykają także Bartkowiczowi to, że spóźnia się na sesje Rady Miejskiej. Podczas ostatniej sesji sygnalizowali, że powinien na to zwrócić uwagę przewodniczący samorządu.
Z dystansem
Tomasz Marcinkowski, przewodniczący inowrocławskiej rady mówi: - Z dystansem podchodzę do tego co sugerują radni lewicy. Jak nie ma poważnych tematów, to widać trzeba poruszać tematy mało ważne. Pan Bartkowicz sprawuje swój mandat zgodnie z prawem.
Zdaniem przewodniczącego, Bartkowicza wybrali na radnego inowrocławianie i to oni rozliczą swojego radnego z tego co zrobił dla nich i dla miasta.
Ma meldunek
Rozmawialiśmy z radnym Bartkowiczem. Przypomniał on, że to nie pierwszy atak radnych lewicy na jego osobę. Radny potwierdził, że zdarza się mu spóźnić na sesję, ale wynika to z jego zawodowych obowiązków związanych z pracą w ZUS.
Bartkowicz przypomniał również, że jest związany z Inowrocławiem, w którym mieszkał przez wiele lat. W mieście ma swoją rodzinę. Jest tu zameldowany na stałe i tutaj pracuje.
- Ożeniłem się jednak w Gnieźnie. Więc codziennie dojeżdżam do Inowrocławia. Myślę jednak, że to umożliwia mi lepszą ocenę rzeczywistości. Dokonanie porównań. Pozwala na inowrocławskie sprawy spojrzeć z boku - komentuje Marek Bartkowicz.