Czytam sobie tego lata biblijną Księgę Hioba, tekst dość ponury jak na wakacje. Ale i wywołujący dreszcz, gdy zważyć jak mało się zmieniło. Choć minęło dobre trzy tysiące lat, tęsknota za bezpieczeństwem i lęk przed zmianą targają nami identycznie.
W polityce w ogóle niewiele się zmieniło, a najmniej - spektakle polityczne. Lato to jest najlepsza pora do przedstawień plenerowych, więc panujący serwują nam je jak frytki w nadmorskim barze - drogie i pachnące starocią. Oglądam sobie z opóźnieniem spektakl uroczystych obchodów wybuchu wojny i muszę przyznać, że coraz piękniejsze te plenerowe imprezy. Żołnierze coraz sztywniejsi w wymachach, bagnety lśniące, czapki marynarskie coraz bielsze. Głos potężny prezydentów rozlewa się na pół Warszawy. Tak jak się rozlewał na placach starożytnych metropolii pomiędzy szpicami włóczni i legionowymi tarczami.
Podobno panu prezydentowi przemówienie bardzo się udało. Nie wiem, bo minął mnie szczęśliwie obowiązek streszczania przemówień. Chętnie bym się jednak do-wiedział, kim są ci przedstawiciele narodu, którzy są w stanie w upalny dzień zasiąść przed telewizorem i wsłuchiwać się w polityczne tyrady. Co prawda pod jeszcze bardziej upalnym słońcem Kuby Fidel Castro przemawiał czasem i cztery godziny, ale tam nie miało prawa się nie podobać. Ale dziś w centrum Europy? Niby żyjemy wirtualnie, porozumiewamy się twittami, płacimy plastikiem, za kilkadziesiąt złotych fruwamy po świecie. Tymczasem świat polityczny uznał za stosowne objawiać nam się spektaklem - jak tysiące lat temu - na wiecach i w otoczeniu zbrojnych. I gada tam tak samo, w te same uderza nuty. I tak samo legioniści roztapiają się w słońcu. I tak samo my za to płacimy. Czyli nic nowego pod tym upalnym słońcem.
Prawie nic, bo jednak znajdują się czasem ludzie, dzięki którym świat się zmienia. Wracaliśmy ostatnio z Warmii, tuż koło Gietrzwałdu, więc żal było nie zajechać i nie zobaczyć miejsca kultu. To i zobaczyliśmy różne cudowne miejsca, a na koniec cudowne źródełko. Napić się jednak nie było szansy, bo otoczyła źródełko kolejka pań z dziesiątkami butli do tankowania cudownej wody.
W końcu do źródełka dochodzi Ślązaczka, w ręce trzyma butelkę nałęczowianki wypitą do połowy i rzecze po śląsku: - Czy ktoś mi może powiedzieć, czy wolno mieszać cudowną wodę z gazowaną? Czy ktoś mi powie?
Ot i prawdziwe problemy prawdziwych ludzi, a nie tam polityczne szmyrgle. Bo jak właściwie z tą wodą? Bo jeśli mieszać się godzi - lejmy prosto do Wisły!
