Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz Rosław Szaybo w chojnickim zaścianku

(Maria Eichler)
Rosław Szaybo podczas wernisażu we Wszechnicy Chojnickiej znalazł czas dla każdego - na zdjęciu w trakcie rozmowy z Anną Lipińską, dyrektorką Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnicach.
Rosław Szaybo podczas wernisażu we Wszechnicy Chojnickiej znalazł czas dla każdego - na zdjęciu w trakcie rozmowy z Anną Lipińską, dyrektorką Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnicach. Fot. Maria Eichler
Nie jest powiedziane, że w Pcimiu Dolnym musi królować chałtura. Ani w Pcimiu, ani w Chojnicach. I taki Rosław Szaybo może przyjechać także do całkiem małego miasteczka.

Rosław Szaybo

Jeden ze "sprawców" zamieszania - Lucjan Bukowski, menedżer zespołu The Evergreen z Chojnic.
Jeden ze "sprawców" zamieszania - Lucjan Bukowski, menedżer zespołu The Evergreen z Chojnic. Fot. Maria Eichler

Jeden ze "sprawców" zamieszania - Lucjan Bukowski, menedżer zespołu The Evergreen z Chojnic.
(fot. Fot. Maria Eichler)

Rosław Szaybo

wybitny przedstawiciel polskiej szkoły plakatu, uczeń Wojciecha Fangora i Henryka Tomaszewskiego, urodzony w Poznaniu, w latach 60. wyjechał do Londynu, gdzie pracował dla największych agencji fonograficznych, m.in. CBS. Zaprojektował dla niej ok. 2 tys. okładek płyt, dla takich artystów jak Santana, Elton John, Janis Joplin, Roy Orbison, Judas Priest i wielu, wielu innych. W Polsce tworzył m.in. dla Niemena, Komedy czy Geppert. Dziś pracuje na ASP w Warszawie. Nadal projektuje, nadal wystawia swoje prace.

Zaczęło się od tego, że młodzi chojniczanie związani z grupą muzyczną The Evergreen zaczęli się zastanawiać, czego im brakuje w rodzinnym, skądinąd pięknym mieście. - Powiewu świeżości, kontaktu z wielką sztuką - orzekła Izabela, przyjaciółka m.in. Lucjana Bukowskiego, menedżera The Evergreen.

Bo i owszem, do domu kultury wpadają artyści operetkowi, ale pierwszy garnitur to nie jest, spektakle teatralne można policzyć na palcach jednej ręki, a w muzeum od wielkiego dzwonu pojawi się Ktoś, kto zelektryzuje również młodych.

Przyjaciołom się nie odmawia
Więc tak. Myśl wydawała się przednia - ściągnąć kogoś, kto jest naprawdę znany, kto być może wywoła jakiś twórczy ferment. Ba, ale jak to zrobić? Okazało się, że wystarczy mieć przyjaciół. I to w Warszawie. Tym sposobem przez Bartka Nowaka, chojniczanina zresztą, udało się zaprosić do Chojnic Rosława Szaybo, wybitnego autora plakatów, ilustratora książek, projektanta okładek płyt takich twórców, jak Santana, Elton John czy Niemen albo Komeda. Po prostu światowa czołówka. Te tłuste lata Szaybo miał na Zachodzie, gdy w Londynie szefował agencji fonograficznej CBS, ale teraz nie spoczął na laurach - robi plakaty, ilustruje książki i tysiące innych rzeczy, edukuje także młodych w pracowni fotograficznej ASP w Warszawie.

Dlaczego zgodził się przyjechać do Chojnic i pokazać tu swoje prace? - Nie mogłem odmówić Bartkowi, bo przyjaciołom się tego nie robi - mówi artysta. - A poza tym ja kocham małe miasteczka.

Co w nich widzi? Nie są zblazowane jak Warszawa, tam człowiek w natłoku wszystkiego przepada jak kamień w wodzie, na prowincji ludziom chce się wyjść z domu, obejrzeć wystawę, pogadać. Są uważni, nastawieni na odbiór wartości.
Więc zapakował swoje filmowe plakaty, projekty okładek i inne prace i przywiózł je do Chojnic, by pokazać w małej salce Wszechnicy Chojnickiej. Sam przyjechał na wernisaż i nikomu nie odmówił rozmowy. Ciepły, otwarty, serdeczny, żadnego zadzierania nosa, cienia pychy.

Lew ma fart
A na wystawę przyszli bardzo młodzi chojniczanie, których trudno zauważyć na innych wernisażach. Szaybo wyraźnie się frekwencją i zainteresowaniem ucieszył, a obiecał też, że zawita tu ponownie. Bo chciałby - kontynuując jakby pomysł chojniczan - przywieźć tu Krzysztofa Mroziewicza, wybitnego publicystę. - Ale to będzie wiosną - zastrzega się Lucjan Bukowski.

Od artysty z Warszawy można się było dowiedzieć, że Polska, do której wrócił po latach niewidzenia, na ogół mu się podoba i nie mówi tu o rządach, prezydentach, polityce i innych wyznacznikach państwa jako takiego. - Ale są jeszcze lasy, są jeziora - rozmarza się Szaybo. - Jest piękna przyroda.

Twierdzi też, że swoją współpracę z artystami z całego świata wspomina bardzo miło, to byli wielcy i utalentowani ludzie, więc żadnych sęków, ale najbardziej zapamiętał z pobytu za granicą... londyńskie restauracje. - Bo dają tam dobrze jeść - śmieje się. - I dzięki temu nauczyłem się gotować. Przepadam za kuchnią hinduską, ale hoduję też róże, więc życiowych pasji trochę mam.

Za najtrudniejszy moment w życiu uważa... ślub. Żon miał aż trzy. Najszczęśliwszy był wtedy, gdy prosto z wojska, jeszcze w mundurze, poszedł na egzaminy do ASP w Warszawie i dostał się za pierwszym razem. - Zdolny byłem - uśmiecha się. - Ja jestem Lew, mam fart.

Pytany o Niemena, ubolewa, że ten poszedł w elektronikę. - Mógł zrobić światową karierę - wzdycha. - Ale ta elektronika to były manowce. Szkoda, bo to był genialny głos.

Mimo że do Chojnic wpadł na krótko, co nieco zobaczył. - Ciekawe miasto - mówi. - Będę chciał tu jeszcze przyjechać...

A młodzi ludzie, którym udało się go tu zaprosić, liczą na to, że profesor opowie w Warszawie, że do Chojnic przyjechać warto - że jest tu klimat, atmosfera, są otwarte głowy.

Mroziewicz wiosną. Kto następny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska