
Sandra Karpus.
(fot. Fot. Barbara Zybajło)
Tak już jest, że coś się kończy i coś się zaczyna i nie ma rady - przychodzi taki czas, że młoda krew jest potrzebna, bo chociaż artyści nie są w wieku matuzalemowym, to jak każda rozsądnie myśląca grupa artystyczna łowi i szuka młodych talentów, żeby wychować następców.
W tucholskim "Zajączku" podczas ostatniej premiery na scenie pokazały się dwie nowe twarze. Sandra Karpus i Anna Rzepińska udowodniły, że mają głosy i doskonale czują się na scenie. A mieszkańcy nagradzali je gromkimi brawami, bo było też i za co.
I nie ma się co dziwić, że po występie w najnowszym programie autorstwa Józefa Spornego "Jak się nie ma, co się lubi" publiczność przyjęła je ciepło i uznała za swoje - tak, jak całą zajączkową gromadkę, bawiącą tucholan już od niemal 50 lat.
A przed Zajączkiem" kolejne wyzwania - następny program będzie jubileuszowy, a jak strzeli 50, to pewnie z fajerwerkami, bo inaczej się przecież nie da. Wierni fani już czekają na to, co też Józef Sporny wymyśli.