Polski Cukier Toruń - GTK Gliwice 78:64
Kwarty: 12:12, 19:25, 22:10, 25:18
POLSKI CUKIER: Trotter 19 (3), 7 zb., Kulig 12 (1), 13 zb., Jackson 13 (2), 8 as., Cel 12 (1), 9 zb., Diduszko 7 oraz Woods 9 (1), Bragg 2, Wieluński 0, Samsonowicz 0, Perka 0.
GTK: Perkins 12 (2), Szewczyk 11 (1), 9 zb., Henderson 7 (1), Gołębiowski 7, Szymański 4 oraz Ł. Diduszko 16 (3), Bogues 8, Wiśniewski 0.
Do tej pory torunianie potrafili zaimponować w ataku, a mieli problemy z defensywą. W meczu z GTK niespodziewanie to jednak ofensywa była największą słabością. W 1. kwarcie gospodarz uzbierali ledwie 12 punktów, do przerwy mieli 35 proc. z gry (fatalne 14 proc. z dystansu) i aż 10 strat. Goście przyjechali bez Varnado i Radwańskiego, ale prowadzili do przerwy 37:31.
Brakowało tempa akcji, zespołowej gry. Pod presją gliwiczan gospodarze decydowali się na trudne rzuty. Po kolejnych stratach GTK łatwo punktowało i w połowie 2. kwarty było 16:25.
Po przerwie było nieco lepiej. Rozkręcił się nieco Damian Kulig, Donovan Jackson wreszcie za piątym razem trafił z dystansu (48:46), a po "trójce" Aarona Cela na początku ostatniej kwarty było 56:47. Wydawało się, że Polski Cukier uspokoił sytuację, gdy... stracił 13 punktów z rzędu.
W decydujących minutach obie drużyny zdobywały punkty seriami, decydująca okazała się ta w wykonaniu Woodsa i Jacksona. W 39. minucie było 74:65.
Stal Ostrów - Anwil Włocławek 88:79
Kwarty: 24:19, 14:18, 19:17, 31:25
STAL: Garbacz 21 (4), Green 16 (2), 8 as., Mokros 10 (2), Moore 10, Sobin 3 oraz Smith 16 (2), Lindbom 8, King 4.
ANWIL: Almeida 26 (4), Lichodiej 9 (1), Radić 7, Zamojski 4, Clarke 3 (1) oraz Moore 19 (2), 8 zb., Bogucki 6, Pluta 3 (1), Sulima 2, Tomaszewski 0.
Anwil Włocławek pojechał do Ostrowa po pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Jeszcze bez Shawna Jonesa, który ma dołączyć w weekend i już bez Garlona Greena, który został odsunięty od zespołu.
Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Obie drużyny miały duże kłopoty ze skutecznością z dystansu, nieco zbyt wiele strat, a punktów szukały blisko kosza.
Po przerwie jeszcze kilka minut prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, ale Anwil miał w ofensywie w zasadzie tylko Ivana Almeidę i pod koniec 3. kwarty Stal odskoczyła na 7 punktów.
Zaczął w końcu trafiać McKenzie Moore, który m.in. dwa razy przymierzył z dystansu (62:63 w 33. minucie). To było już ostatnie prowadzenie gości, a w ostatnich minutach włocławianie bili głową w mur w ataku (tylko 40 procent z gry w tym meczu).
