https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Moda na ułomność

Janina Mickiewicz jest autorką książek i  publikacji poświęconych diagnozowaniu i terapii  dysleksji rozwojowej. Współpracuje z  Uniwersytetem Mikołaja Kopernika i Centrum  Metodycznym Pomocy Psychologiczno- Pedagogicznej MENiS w Warszawie.
Janina Mickiewicz jest autorką książek i publikacji poświęconych diagnozowaniu i terapii dysleksji rozwojowej. Współpracuje z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika i Centrum Metodycznym Pomocy Psychologiczno- Pedagogicznej MENiS w Warszawie. Lech Kamiński

     Rozmowa z Janiną Mickiewicz z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Toruniu
     W Toruniu panuje epidemia dysleksji, czy epidemia wyłudzeń zaświadczeń mających potwierdzić tę ułomność?
     - Epidemii dysleksji nie ma i nigdy nie było. Obserwujemy natomiast ogromne zainteresowanie tym tematem. W naszej poradni leżą setki wniosków rodziców o zbadanie dziecka pod kątem występowania dysleksji. Np. dyrekcja jednej z toruńskich szkół zaleciła przebadać się wszystkim uczniom. Tymczasem na wszelkiego typu sprawdzianach i egzaminach liczy się przede wszystkim wiedza ucznia, a opinia stwierdzająca dysleksję nie ma żadnej magicznej mocy. Poprawność ortograficzna jest tylko jednym z wielu aspektów oceny pracy pisemnej ucznia.
     Chce pani przez to powiedzieć, że tysiące dzieci z Torunia i okolic cierpi na dysleksję?
     - Absolutnie nie. Na mniej więcej dwadzieścia dzieci, które badamy, u trojga, maksymalnie czworga stwierdza się zaburzenia rozwojowe typu dyslektycznego, które ujawniają się pod postacią trudności w czytaniu i pisaniu. Należy zdać sobie sprawę, że nie wszystkie trudności w czytaniu i pisaniu są uwarunkowane dysleksją. Ich przyczyny mogą tkwić w niedomaganiach procesu dydaktycznego, w zaniedbaniach ze strony domu, a także w małej własnej aktywności uczniów nad kształtowaniem tych umiejętności. W chwili obecnej panuje po prostu moda na posiadanie zaświadczenia o dysleksji. Przed każdymi egzaminami, czy to w podstawówkach, czy w gimnazjach, czy wreszcie przed maturami, liczba chętnych do badania gwałtownie rośnie. Nadopiekuńczy rodzice chcą w ten sposób pomóc dzieciom przebrnąć przez egzaminy, ułatwić zdobywanie lepszych ocen czy po prostu zapewnić święty spokój od uczenia się zasad języka polskiego.
     Udaje im się to?
     - Diagnoza jest wnikliwa i wielospecjalistyczna, a badanie trwa kilka godzin. Uczeń wykonuje wiele prób, rozwiązuje różne testy. Ponadto diagnozując dysleksję analizuje się zeszyty dziecka z kilku lat nauki. Jeżeli badanie potwierdzi przypuszczenia rodziców, a w zeszytach występują różnorodne nieprawidłowości symptomatyczne dla dysleksji, to dopiero wtedy możemy mówić o zaburzeniach. Chcę jednak zaznaczyć, że objawami dysleksji i dysortografii nie są wyłącznie błędy ortograficzne. Możemy o tym mówić dopiero wtedy, gdy na przykład w wyrazach brakuje liter, są one poprzekręcane, litery są mylone, gdy wyrazy są pisane na kilka sposobów. Brak umiejętności pisania poprawnego pod względem ortograficznym może występować u dyslektyków, ale częściej świadczy o nieopanowaniu zasad pisowni, a nie o zaburzeniach dyslektycznych. W takiej sytuacji rodzice i nauczyciele powinni więcej czasu poświęcić na edukację dziecka, a mniej na szukanie sposobów, jak się od tego obowiązku uchylić.
     Szkoła może wyleczyć dyslektyka?
     - Dysleksja jest na ogół problemem na całe życie, jednak można złagodzić jej skutki poprzez odpowiednie działania naprawcze. Z tym szkoły nie zawsze sobie radzą, nie radzą sobie również w tym zakresie z edukacją dzieci bez dysfunkcji rozwojowych. Świadczą o tym wyniki raportu UNESCO. Pod względem czytania ze zrozumieniem, polskie dzieci są na ostatnim miejscu!
     Czyja to wina?
     -Przeładowany jest program kształcenia na każdym etapie edukacji, co obniża efektywność naszego systemu oświaty. Reforma miała spowodować, by szkołę opuszczał absolwent wyposażony nie tylko w wiedzę, ale i w podstawowe umiejętności i potrafił myśleć. Tymczasem przeładowanie programów treściami skutkuje brakiem czasu na kształcenie elementarnych sprawności. Inna kwestia to sprawa czytelnictwa. W Polsce się nie czyta! Tylko połowa dorosłych sięga po jakąkolwiek prasę, gazety codzienne kupuje się dla programu telewizyjnego. Dzieci czerpiąc wzór z rodziców również nie czytają. A jeśli muszą zapoznać się z lekturą, to zamiast po książkę, sięgają po rojące się od błędów opracowanie.
     Wróćmy do dysleksji. Jeżeli zaświadczenie o niej nie daje żadnych przywilejów w szkole, to dlaczego tak dużo rodziców chce "załatwić swoim dzieciom odpowiednie kwity"?
     -
Wygodniej jest powiedzieć , że mój syn albo córka jest dyslektykiem, niż ze skutkiem zainteresować go książką i pomagać w odrabianiu lekcji. Nie wszyscy rodzice rozumieją, że dyslektyk też musi doskonalić umiejętność czytania i pisania, z tą tylko różnicą, że będzie robił to wolniej i przychodzi mu to z większym trudem. Z diagnozy dysleksji wynika, że w stosunku do ucznia powinny być podjęte odpowiednie działania terapeutyczno-naprawcze w postaci zajęć korekcyjno-kompensacyjnych w szkole. Natomiast nauczyciel powinien dostosować do możliwości percepcyjnych ucznia nie tylko wymagania edukacyjne, ale przede wszystkim metody i środki dydaktyczne, a także ukierunkować pomoc ze strony rodziców i pracę samokształceniową ucznia.
     Dysleksja to problem płci żeńskiej czy męskiej?
     - Na 5 zaświadczeń o dysleksji, cztery mają wpisane imiona męskie.
     Rozmawiał Kamil Sakałus
     ramka
     Dysleksja rozwojowa (dysleksja, dysortografia, dysgrafia) to specyficzne trudności w czytaniu i pisaniu występujące u dzieci o prawidłowym rozwoju umysłowym, uwarunkowane zaburzeniami funkcji percepcyjno-motorycznych zaangażowanych w procesach nabywania tych umiejętności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska