Po godzinie ósmej pod ratuszem zjawił się Jerzy Rosiński. Rozłożył transparent, taboret i torbę ze swoimi rzeczami. Ogłosił protest głodowy.
Mężczyzna od blisko dwóch lat mieszka w schronisku dla bezdomnych. Zanim tam trafił był w zakładzie karnym. Wcześniej mieszkał w Mogilnie, do dziś ma tu rodzinę. Od gminy domaga się przyznania lokalu.
- Nie chcę dużo, wystarczy jakiś pokoik - mówi nam protestujący. - W schronisku są skandaliczne warunki.
Jerzy Rosiński jest doskonale znany władzom miasta, bo półtora roku temu także protestował w centrum miasta.
Wczoraj zaraz kiedy ogłosił rozpoczęcie protestu wyszedł do niego zastępca burmistrza Jarosław Ciesielski. Próbował namówić protestującego do powrotu do schroniska.
Jak nam wyjaśnia zastępca burmistrza, Jerzy Rosiński żyje z zasiłków przyznawanych mu przez ośrodek pomocy społecznej. Ma też godziwe warunki w schronisku. Domaga się mieszkania, ale nie dostanie go poza kolejnością. Bo jak usłyszeliśmy w ratuszu po komisyjnej weryfikacji wniosków o przyznanie mieszkań, pana Rosińskiego nie umieszczono wśród kilkudziesięciu osób, które mogą w pierwszej kolejności liczyć na przyznanie lokalu.
- Nie wiem co by powiedziały te osoby, które oczekują na mieszkanie, gdyby ten pan dostał teraz przydział poza listą - mówi Jarosław Ciesielski.
Do tematu będziemy powracać.