Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mogilno. Zakład pusty, zwolnienia zapowiedziane, zaległe płace przed sądem

Małgorzata Grosman
Fot. Edmund Kozłowski
Wczoraj na wokandę sądu pracy w Inowrocławiu trafiły pierwsze sprawy z powództwa pracowników mogileńskiego Rokoteksu. W sumie 97 osób wniosło o wypłatę zaległych wynagrodzeń.

Niemiecki właściciel firmy od czerwca nie wypłaca im pensji. W urzędzie pracy leży jego zawiadomienie o zamiarze zwolnienia załogi.
- Najpierw było tu coś związanego z wojskiem, niedługo, najwyżej 2 lata. Potem powstał Dzianotex, ale upadł. Nic się nie działo, aż do chwili, gdy pojawili się Niemcy, a teraz wszystko znowu stoi - opowiada mężczyzna jadący trójkołowym rowerem ulicą Wybudowanie w Mogilnie.

Stanął pod zamkniętą bramą Rokotexu. Przez płot widać pusty plac, żadnego ruchu. Trudno się domyślić, że to właśnie tu mieści się firma szyjąca markowe garsonki i trudniąca się przygotowywaniem prototypów nowych ubrań, bo tablicę z nazwą niemal całkowicie zasłania drzewo.

Przejściowe kłopoty

Pojawienie się niemieckiej spółki powitano w Mogilnie z radością, zwłaszcza, że również oferowała pracę szwaczkom. Zawirowania związane kilka lat temu z przekazaniem zakładu kolejnej firmie, właśnie Rokoteksowi, nie zrobiły na pracownikach większego wrażenia, bo jak mówią, w żaden sposób się na nich nie odbiły. Teraz jest inaczej.

Najpierw były drobne, kilkudniowe spóźnienia wypłat, potem dłuższe, dwutygodniowe. Właścicielka firmy zapewniała, że nic złego się nie dzieje. Po prostu, przejściowe kłopoty z płynnością finansową. Sprawy nie poszły jednak po jego myśli. W lipcu pracownicy dostali tylko 200 zł zaliczki na poczet czerwcowych wynagrodzeń. W sierpniu poszli na urlopy, by pod koniec miesiąca dowiedzieć się, że nie mają przychodzić do firmy, bo nie ma dla nich zajęcia.

Planowane zwolnienia

Na początku września zawiadomienie o planowanych zwolnieniach wpłynęło do mogileńskiego urzędu pracy. Urzędnicy spotkali się z pracownikami Rokoteksu, udzielili im informacji prawnych. Mieli też ze sobą 4 oferty pracy z Mogilna i 20 z tapicerni z Janikowa. Wczoraj pojawiła się jeszcze jedna oferta - 25 szwaczek poszukuje inowrocławska firma.

W ubiegłym tygodniu z załogą spotkała się także właścicielka zakładu. Chciała wręczyć wypowiedzenia. Pracownicy nie przyjęli ich, bo jak twierdzą, przewidywały miesięczny okres wypowiedzenia, a w Rokoteksie większości należą się 3-miesięczne.

Płace przed sądem

Wczoraj zaległymi wypłatami zajął się sąd pracy. Sprawa nie ruszyła jednak z miejsca, bo nie stawili się ani właścicielka zakładu, ani jej pełnomocnik. Nie było też zwrotnego potwierdzenia odbioru wezwania na rozprawę.

- Wyliczyliśmy z kalendarzem w ręku następny termin tak, by kolejne wezwanie było skuteczne, by zachować wszelkie terminy i nie narazić się na zarzut uniemożliwienia obrony stronie pozwanej - mówi sędzia Janina Połowińczak, przewodnicząca wydziału pracy inowrocławskiego sądu. - Następna rozprawa zaplanowana została na 21 listopada.

Na wczoraj przewidziano rozpatrzenie kilkudziesięciu z 97 wniosków, które wpłynęły do sądu, kolejne trafią na wokandę w przyszłym tygodniu.

W Chojnicach podobnie

Drugi zakład Rokoteksu i główna siedziba firmy mieszczą się w Chojnicach. Tam sprawy mają się podobnie. Z powodu - jak to oficjalnie nazwano - kłopotów niemieckiego udziałowca zakładu, 112 tamtejszych szwaczek otrzymało wypowiedzenia. Podobnie jak w Mogilnie i tam są zaległości w wypłacie wynagrodzeń, a zakład wystawiony został na sprzedaż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska