Monikę Budzyńską z Włocławka czeka kilkutygodniowy pobyt w centrum onkologii w Bydgoszczy. Problem w tym, że pacjentka od 21 lat jest bezwładna. Gdy miała piętnaście lat skoczyła z pomostu do wody i uszkodziła kręgosłup. Od tego czasu jest przykuta do łóżka i wymaga całodobowej opieki. - Mama to moje ręce - mówi. - Przewróci kartkę, gdy czytam książkę, podrapie po nosie, gdy swędzi, odkryje kołdrę, gdy jest za ciepło, nakarmi, umyje, opatrunek zmieni.
W ubiegłym roku u Moniki Budzyńskiej lekarze wykryli złośliwy nowotwór. Przeszła operację. I dostała skierowanie na dalsze leczenie do centrum onkologii w Bydgoszczy. Wyznaczony termin wyjazdu to 7 listopada. - Bardzo chcę żyć - mówi cicho Monika. - Ale bez mamy do Bydgoszczy nie pojadę. I nie chodzi o to, że jestem z mamą emocjonalnie związana, ale o to, że jest mi potrzebna, wręcz niezbędna.
Przeczytaj także: Strach wśród pacjentów. Nie będzie ich stać na leczenie?
Mama Moniki chętnie pojechałaby z córką do szpitala, żeby się nią opiekować. Ale martwi się, że nie będzie miała gdzie przenocować. Nocleg w hotelu przy szpitalu onkologicznym? Wykluczone - mówi. - Za drogo! Sto czterdzieści złotych za jedną noc. To nie na moją kieszeń, zwłaszcza, że Monika ma zostać w Bydgoszczy kilka tygodni.
Barbara Budzyńska dowiedziała się, że na oddziale nie będzie mogła nocować. - Może ktoś ma wolne miejsce i mnie przyjmie - mówi.
Ale wszystko wskazuje na to, że martwi się niepotrzebnie. Jak się bowiem dowiedzieliśmy, szpital ze względu na wyjątkową sytuację pacjentki dołoży starań, żeby rozwiązać problem, który ma Czytelniczka. Dyrekcja zapewnia, że doskonałą opiekę w placówce będzie miała również bezwładna Monika.
Czytaj e-wydanie »