"Jeśli myślisz o zabiciu psa. Jeśli przychodzi Ci do głowy, by przywiązać psa w lesie/powiesić go/utopić/otruć lub pozbyć się w jakikolwiek inny śmiertelny sposób - zadzwoń 506 557 368. Jestem prywatną osobą. Przyjadę gdziekolwiek w Polsce w ciągu 1-2 dni i go zabiorę. Przyjadę prywatnym samochodem. Nie pod dom? Umówmy się w lesie/w miejscu publicznym/gdziekolwiek. Bez pytań. Bez dzień dobry i bez do widzenia. Zabiorę i odjadę. Po co robić takie masakry? Pozbędziesz się problemu, ja dam mu życie" - taki wpis pojawił się na profilu Krzysztofa Falby dwa dni temu. Od tego czasu udostępniło go ponad 27 tysięcy osób na Facebooku.
Mężczyzna liczył, że uda mu się uchronić przed śmiercią kilka zwierząt, tymczasem odzew go zaskoczył. W ciągu jednego dnia jego telefon zadzwonił setki razy. "Post, zamiast 20 znajomych, nagle odczytało przynajmniej 30 tys osób!" - pisze pan Krzysztof.
W pojedynkę nie był wstanie odpowiedzieć na wszystkie zgłoszenia. Postanowił więc napisać kolejny post: "To, co mogę zrobić i będę się starał, to nawiązywanie kontaktu z fundacjami i wolontariuszami. W tym celu proszę wyłącznie o SMS-y z następującymi informacjami: 1. Miejsce, 2. Rasa/wielkość psa, 3. Możliwie zdjęcie, 4. Jaka sytuacja/to jedyna droga. Rozumiem, że sytuacja każdego z Państwa jest dramatyczna i wyjątkowa. Co będę mógł, postaram się zrobić. Telefonów nie odbieram".