Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na gorąco

Hanka Sowińska
Uciekać spod szubienicy, nad którą wisi zaciskająca się pętla zadłużenia, czy pozostać skazańcem, łudzącym się, że z odsieczą nadciągnie Robin Hood? Ten dylemat mają protestujący pracownicy służby zdrowia, którzy nie chcą zmian, jakie niesie ustawa o restrukturyzacji szpitali. Owszem, chcieliby, żeby dobroczyńca z Sherwood rzucił im worek pieniędzy i... odjechał, niczego w zamian nie żądając. Tak pięknie może być tylko w bajkach. W życiu już nie.

     Minister zdrowia Marek Balicki z właściwym sobie spokojem powtarza, że dzięki ustawie restrukturyzacyjnej szpitale mają szanse wyjść z długów, że wstrzymane zostaną, przynajmniej na dwa lata, wszelkie egzekucje komornicze. Ale związkowcy podkręcają spiralę protestów, bo wiedzą swoje. Nie od dziś straszą dziką prywatyzacją i zamykaniem szpitali. Jaki mają w tym interes? Chyba tylko taki, by cały ten bajzel utrzymać w niezmienionym stanie. Skoro jakoś się kręci, to jeszcze pociągnie...
     Wątpliwe. Z wyliczeń resortu zdrowia wynika, że długi publicznych placówek sięgają co najmniej 6 mld zł. Inne źródła podają, że od 8 do 11 mld zł. Tylko w ubiegłym roku opłaty komornicze i karne odsetki kosztowały 1,5 mld zł! Tak dalej być nie może. Faktem jest, że rząd oferuje tylko pożyczkę, którą trzeba będzie spłacić. Na jej umorzenie mogą liczyć placówki, które wprowadzą programy naprawcze. A te nie muszą oznaczać likwidacji, tylko inny profil usług medycznych.
     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska