https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na Jordankach nie powstanie kompleks handlowo - usługowy

Rozmawiał Wojciech Giedrys
- Na Jordankach widziałbym pięknie zagospodarowany park - mówi toruński architekt
- Na Jordankach widziałbym pięknie zagospodarowany park - mówi toruński architekt Fot. Lech Kamiński
Rozmowa z Jerzym Matusiakiem-Tusiackim, toruńskim architektem.

- Dziś mija termin składania prac na konkurs architektoniczny na bryłę sali koncertowej na Jordankach. Nie kusiło pana, aby w nim wystartować?

Matusiak-Tusiacki: - Jordanki były moim młodzieńczym marzeniem
Matusiak-Tusiacki: - Jordanki były moim młodzieńczym marzeniem

Matusiak-Tusiacki: - Jordanki były moim młodzieńczym marzeniem

- Konkursy zawsze kuszą. Ten temat był bardzo obszerny, a ja miałem bardzo napięte terminy kilku zleceń. Musiałbym wszystko odłożyć, aby podjąć się tak poważnego wyzwania. Udział w konkursach architektonicznych to praca twórcza. Jordanki były moim młodzieńczym marzeniem.

Niestety, to nie jest temat na jedną osobę, ale dla zespołu dwóch lub trzech architektów, w którym będą się ścierać różne poglądy. Konkursy są rzeczą wspaniałą. Uważam, że większość projektów powinna być wyłaniana właśnie w ten sposób.

Nasz uniwersytet jeszcze tego nie zrozumiał i ogłasza przetargi typu "projektuj i zbuduj“, gdzie wykonawca sam zleca przygotowanie projektu budynku.

- Magistrat tę lekcję ma już za sobą.

- Całe szczęście. Cieszę się, że na Jordankach nie powstanie kompleks usługowo-handlowy, tak jak proponował to francuski Apsys. W połączeniu z centrum, które chce wybudować Irlandzka Grupa Inwestycyjna, tego handlu w sąsiedztwie Starówki byłoby za dużo.

Kiedyś Nowe Centrum Torunia, czyli obszar między Czerwoną Drogą a Szosą Chełmińską, było bardzo pożądane. W planach było przeniesienie tam m.in. handlu. O tym już mówiło się od lat. Już od czasów moich studiów. Co ciekawe, mój dyplom dotyczył właśnie centrum Torunia na 300 tys. mieszkańców.

- Kiedy go pan obronił?

- To był 1968 r. W projekcie znalazł się segment administracyjny, który wyglądał jak fortepian postawiony na klawiaturze. Centrum podzieliłem na kilka części, które spełniały różne funkcje. Był tam podział m.in. na część administracyjną dla urzędu i rady miejskiej, kulturę, sport, handel. Zaprojektowałem tam także operę. To nie były proste bloki prostopadłościenne.

Na szczęście na studiach można było fantazjować tak, jak w konkursach architektonicznych. W projekcie zmiotłem z powierzchni ziemi zespół wieżowców, gdzie mieści się urząd skarbowy.

- Ta wizja nie objęła jednak Jordanek. Jak widziałby pan przyszłość tej części miasta?

- Zielona część tego terenu powinna pozostać bez zmian. W ogóle zielony pas wokół Starówki to coś wyjątkowo cennego. Apsys chciał go naruszyć, budując galerię. Według mnie nie powinno się dublować Starówki, która jest właśnie galerią, ale bez parkingów. Na Jordankach widziałbym przede wszystkim pięknie zagospodarowany park. Żeby ludzie chcieli tam pójść i przebywać.

Na Jordankach mogłyby się znaleźć rzeczy, które dają wyciszenie dla ludzi. Na placu przed wejściem do sali pasowałaby fontanna, która stoi przy "harmonijce“. Stworzyłaby się tam nowa agora.

- Obecna lokalizacja fontanny jest zła?

- W tej chwili wodotrysk jest na zakręcie. Od strony al. Jana Pawła II zasłania go górka. Według mnie amfiteatr zrobiono nie tam, gdzie trzeba. To byłby doskonały element parku na Jordankach. Podobnie jest z pomnikiem Jana Pawła II. Stoi on gdzieś na uboczu.

Kiedyś uczono mnie na studiach, że jeśli jest droga, to prowadzi ona ku czemuś i jeżeli ma zakręcić, to w swojej perspektywie powinna mieć np. kościelną wieżę. Kompozycja urbanistyczna musi z czegoś wynikać, coś tworzyć. Architektury nie powinno się przestawiać z miejsca na miejsce. Wszystko musi mieć jakiś związek z otoczeniem.

- Czy w naszym mieście panuje taki porządek?

- Bardzo rzadko. Czasem nie jest dobrze, gdy osiedle jest dzielone na kawałki. Przykładem jest nowa zabudowa przy pl. Pokoju Toruńskiego. Tam przypadkiem zrobiła się zbieranina domów. Każdy z deweloperów ma inny projekt. A te do siebie mają się nijak. Budynki stoją blisko siebie, bo każdy z inwestorów chce wykorzystać maksymalnie teren, nie przekraczając przepisów.

- Czy wnętrze Jordanek powinno być zabudowane?
- Wewnątrz tego terenu widziałbym ciekawy park, w którym byłyby np. rzeczy związane ze sztuką. To doskonałe miejsce do plenerowych prezentacji rzeźb lub innych manifestacji artystycznych. Pasowałby tam amfiteatr związany technologiczne z zapleczem sali koncertowej.

- Jak powiązać Jordanki z terenami sąsiednimi np. budynkiem Cinema City i kompleksem Irlandzkiej Grupy Inwestycyjnej?
- Byłoby dobrze, gdyby kiedyś al. Solidarności i Szosa Chełmińska stały się traktami pieszymi, a ruch na Czerwonej Drodze poszedł w tunelu. Szansą jest budowa trasy staromostowej, która przejmie ruch z Szosy Chełmińskiej.

- Czy al. Solidarności powinna się zmienić w trakt dla pieszych? Miasto chce tam stworzyć węzeł przesiadkowy - autobusowo-tramwajowy.
- Jedno drugiemu nie przeczy. Według moich profesorów z urbanistyki droga z przystanku do wyznaczonego celu powinna zajmować ok. pięć minut. Jeśli nie przekracza tego czasu, to oznacza, że przystanek jest dobrze umieszczony. Dziesięć minut to maksimum. Dłużej być nie może. Przez ten czas człowiek przechodzi przecież kilometr. To za daleko. Z przystanku na pl. Teatralnym mamy w zasięgu prawie całą Starówkę.

Uważam, że byłoby jeszcze lepiej, gdyby autobusy kursowały np. Bulwarem Filadelfijskim. "Piętnastka“ zamiast ul. Przy Kaszowniku i Odrodzenia mogłaby jeździć przez pl. św. Katarzyny, Szumana, pl. Teatralny i al. Solidarności, a następnie wracać na swoją trasę. W ten sposób zatrzymałaby się na kilku przystankach przy Starówce.
Linię nr 36 można by puścić przez pl. Teatralny.

- Czy na Starówkę powinny wrócić tramwaje lub autobusy?
- Sądzę, że tak. W dzieciństwie jeździłem tramwajową "jedynką“ na Rynek Nowomiejski. Przywoziło się stamtąd mnóstwo produktów.

Co by się stało, gdyby któryś z autobusów zmierzających na Rubinkowo, wjeżdżałby na Rynek Nowomiejski? Jechałby powoli przez ul. św. Katarzyny, objeżdżałby Rynek Nowomiejski i opuszczał Starówkę. Wystarczyłby przecież tylko jeden przystanek. Tak się dzieje w całej Europie Zachodniej.

Tramwaj mógłby też znów kursować z pl. Rapackiego koło pomnika Kopernika i wyjeżdżać koło teatru. Świat by się nie zawalił.

Kiedyś w Augsburgu, idąc pieszym traktem, ktoś powiedział mi z tyłu: "uważaj, tramwaj cię przejedzie“. Faktycznie, za moimi plecami jechał tramwaj. Motorniczy jednak nie dzwonił i mnie nie poganiał. Obróciłem się, wyciągnąłem aparat, zrobiłem zdjęcie i tramwaj przejechał dalej, prawie bezgłośnie.

- Jaka powinna być według pana sala koncertowa?
- Musi być mobilna. To znaczy powinna istnieć możliwość dzielenia pomieszczeń i tworzenia w prosty sposób małych i dużych form.

- A zewnętrzna bryła?
Zależy tylko od architekta. Tu nie chciałbym niczego określać. Każdy ma inny punkt widzenia. Ma być to piękne. I tyle.

- Może się stać ikoną Torunia?
- Tylko konkursy mają ten dar. Nigdy jednak nie ma pewności. To zależy od organizacji konkursu, podejścia inwestora i tego, kto bierze w udział w rywalizacji.

- Liczy pan na coś nowoczesnego czy może kolejną bryłę obitą klinkierem taką, jak Centrum Sztuki Współczesnej?
- Budynek CSW miał tyle szczęścia, że nie rzuca się w oczy. To architektura pasywna. Wszystko po to, aby to, co jest we wnętrzu, było bardziej eksponowane.

Przeciwieństwem jest muzeum w hiszpańskim Bilbao, które stanowi ekspozycję zewnętrznej architektury, ale tak naprawdę nie wiadomo, co jest w środku. Bilbao wygrywa tym, że jest świetną architekturą, a nasze CSW w formie pasywnej powinno wygrywać tym, co jest wewnątrz.

Ku mojej radości, gmach Centrum Sztuki Współczesnej nie wyje w tej pierzei. Obok niego jest bardzo ciekawa architektura międzywojenna. Całe szczęście, że budynek CSW jest pasywny, bo nie zniszczył przez to otoczenia.

- Sala też powinna być pasywna?
- Nie. CSW jest w pierzei i automatycznie nie organizuje przestrzeni. A sala koncertowa powinna ją organizować.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska