Od jeziora Wielkie Partęczyny aż do Chełmna wiedzie 226-kilometrowa trasa międzynarodowego spływu kajakowego Pojezierzem Brodnickim, Drwęcą i Wisłą, który od ponad 50 lat organizuje chełmiński Klub Turystów Wodnych.
Podziwiają dziką naturę
Impreza każdego roku przyciąga zapalonych miłośników wiosłowania z całej Europy. W tym roku płynie ich setka - to Polacy, Niemcy, Holendrzy i Belgowie. - Zachęca ich majestat przyrody, zielone królestwo ciszy i spokoju, które podziwiamy po drodze - mówi Lech Bolt, komandor spływu i jego pomysłodawca. - Na Pojezierzu Brodnickim woda jest tak czysta, że widać w niej wszystko nawet na głębokość pięciu metrów. Nasi goście z Zachodu u siebie już tego nie mają.
Jednym ze stałych bywalców spływu jest 85-letni Klaus Heine z Niemiec, który jest najstarszym uczestnikiem imprezy (warto dodać, że najmłodszy ma zaledwie sześć lat). Co sprawia, że tak chętnie wraca na nasze wody? - To proste pytanie - uśmiecha się niemiecki kajakarz. - Piękne widoki i wspaniali ludzie. Żałuję, że w tym roku na spływ nie przyjechało więcej moich rodaków, bo płynie się znakomicie. Chciałbym, żeby współpraca między polskimi a niemieckimi kajakarzami była jeszcze bliższa, bo mamy sobie nawzajem wiele do zaoferowania. U nas też jest wiele pięknych kajakowych tras.
Przeczytaj również: Pojezierze brodnickie
Klaus Heine przyznaje, że wiosłowanie to jeden z elementów, które pozwalają utrzymać mu dobrą kondycję nawet po osiemdziesiątce. - Najważniejszy jest zdrowy tryb życia i odrobina szczęścia - mówi uczestnik spływu. - Trzeba się dobrze odżywiać, a w moim wieku jeść witaminy tak chętnie, jak dzieci jedzą czekoladę.
Jeszcze dłużej w spływie Pojezierzem Brodnickim, Drwęcą i Wisłą zamierza startować Józef Nowicki z Łodzi. - Płynę piąty raz i obiecałem sobie, że będę tu wracał do końca życia, nie opuszczę żadnego spływu, chyba że powstrzyma mnie jakaś ciężka choroba - deklaruje wodniak, który doświadczenie na polskich rzekach ma spore. Kilka lat temu na dwie raty przepłynął 800 kilometrów Wisłą. - Uwielbiam tę atmosferę - ciepłą, rodzinną. No i kucharz pan Stasiu świetnie gotuje, cały spływ go chwali. I słusznie!
Pływanie i zwiedzanie
Większość uczestników to stali bywalcy imprezy, ale nie brakuje też debiutantów. - Jesteśmy tu po raz pierwszy, ale to nie znaczy, że nikogo nie znamy, z wieloma osobami spotkaliśmy się przy okazji innych spływów - mówią pani Ewa z Gdańska i pan Janusz z Białegostoku. - Żaden nie był jednak tak doskonale zorganizowany jak ten. Rewelacja, kuchnia też znakomita i to - co najważniejsze - jest dużo pływania. A jak jest woda, to już niczego więcej nie potrzeba.
Czytaj też: Przygoda czeka w lesie, na Pojezierzu brodnickim
Wodniacy chwalą też trasę: - Piękna i urozmaicona - pływamy po jeziorach i rzekach, na dodatek Drwęca jest zupełnie inna niż Wisła - mówi pan Janusz. - Tylko trochę żal patrzeć na miasteczka po drodze: Golub-Dobrzyń czy Brodnica, choć urokliwe, wyglądają, jakby wymierały, jakby się czas zatrzymał i nic się tam nie działo.
Wodniacy po drodze odwiedzili również Ciechocin i Lubicz. Do Torunia dopłynęli w niedzielę, wczorajszy dzień minął im na zwiedzaniu. Dziś rano popłyną do Solca Kujawskiego, mają do pokonania 27 kilometrów. To już przedostatni odcinek tegorocznego spływu. W ostatni 45-kilometrowy wiodący do Chełmna wyruszą w czwartek.
Czytaj e-wydanie »