- Odwiedzam mieszkańców, ale spodziewałem się, że będę miał więcej do roboty i więcej zarobię - mówi anonimowo rachmistrz z Bydgoszczy. - Dostaję 10 zł od wypełnionego formularza, ale nie jest tego za dużo. Poza tym nieraz w jednym domu spędzam nawet półtora godziny.
Czytaj też: Narodowy Spis Powszechny 2011 pytania. Dlaczego jeszcze nikt nie przyszedł?
Narodowy Spis Powszechny 2011. GUS ma dane z innych źródeł
Tymczasem "Gazeta Wyborcza" pisze, że Główny Urząd Statystyczny przestał wysyłać rachmistrzów spisowych ze względu na ograniczenia finansowe. GUS tłumaczy, że nie do każdego przyjdzie rachmistrz lub zadzwoni ankieter, o ile będą dostępne dane z innych źródeł. Te źródła to m.in.: PESEL, ZUS, KRUS, NFZ, spis działalności gospodarczej czy Centralna Ewidencja Pojazdów. Jednak rachmistrze alarmują w "Wyborczej", że w tej sytuacji nikt nie zapyta mieszkańców choćby o narodowość czy język, którego używają w domu. Tych danych przecież GUS nie dostanie ze skarbówki lub urzędu gminy.
Rachmistrze spisowi na Kujawach i Pomorzu... chodzą
Na Kujawach i Pomorzu rachmistrze na razie jeszcze chodzą: - Doszły do mnie informacje z kraju, ale ten problem nie dotyczy naszego regionu - twierdzi Wioletta Zwara, wicedyrektor Urzędu Statystycznego w Bydgoszczy. - Wszystko odbywa się zgodnie z harmonogramami.
Zobacz i czytaj: Narodowy Spis Powszechny 2011. Zobacz, z jakim sprzętem przyjdą do nas ankieterzy [foto]
_*Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że choć trwa spis, jakoś mało się wokół niego dzieje. Czytelnicy "Pomorskiej" są wręcz zaniepokojeni, że nikt do nich nie dzwoni, nikt nie puka - codziennie mamy takie telefony. Wygląda mi to na kolejną polską prowizorkę..._
