Śmieci i ścieki nadal nie trafiają na wysypisko i do oczyszczalni.
Właściciel fermy w Zabartowie próbował przełożyć do 28 lutego przyszłego roku nakaz wywozu śmieci, które przez przynajmniej pięć lat składował w ogródku przy bloku. Nie zapominał jednak pobierać opłat od lokatorów za ich rzekomy wywóz na wysypisko. Nie dostał zgody i 18 grudnia był ostatecznym terminem wypełnienia zaleceń.
Ferma zamknięta
W poniedziałek w Zabartowie zjawili się Michał Bąk i Adam Wiśniewski z ochrony środowiska UM w Więcborku oraz szef Zakładu Gospodarki Komunalnej Henryk Dueskau z kierownikiem wodociągów Piotrem Łukarskim. I pocałowali klamkę. Nic nie sprawdzili, bo Tadeusza Osucha ani upoważnionego pracownika nie było, więc kontrolerzy nie mogą wchodzić. Właściciel nie odbierał też telefonu. - Z naszego rozeznania wynika, że nic się nie zmieniło - mówi Michał Bąk. - Wiemy też, że nie są podpisane z fermą w Zabartowie umowy na wywóz śmieci i nieczystości.
Koniec zabawy?
Co dalej? Ze strony inspektorów niewiele. Nie mogą nawet mandatu wlepić. Czy to zaplanowana bezsilność? - W gminie nie ma straży, a my jako Urząd Miejski nie możemy karać mandatami - _twierdzi Bąk. - Sporządziliśmy notatkę i przestajemy się bawić z panem Osuchem. Już nie będzie kontroli. Składamy pismo do policji, niech wszczyna postępowanie w sprawie nielegalnego wysypiska śmieci. Skończy się pewnie w Sądzie Grodzkim, ale nic więcej nie możemy zrobić. _