- Nie ma ludzi do pracy i to jest powoli dramat, a Ukraińcy nie wypełnią przecież całej luki - mówi anonimowo przedsiębiorca z Inowrocławia (branża BHP).
Bliscy językowo, dalej w płacach
Dodaje: - Firmy w naszym mieście próbują ratować się współpracą z zakładem karnym, zatrudniają więźniów. A my? Nie mieliśmy wyjścia, ściągnęliśmy ludzi aż z Bangladeszu.
Jak zatrudnić Ukraińca? Są nowe zasady zatrudniania cudzoziemców [warunki]
- Ukraińcy są, póki co, bardzo dobrymi pracownikami i nie boją się ciężkiej roboty w polu - uważa Adam Różycki, prezes firmy Agros z Cieślina (producent warzyw). - Jednak z czasem może ich być mniej. Polski na razie nie opuszczają. Ale ci, którzy zostali w kraju już teraz mają wybór, gdzie wyjechać. I niekoniecznie zdecydują się na nasz kraj.
- Lojalność pracowników z Ukrainy nie jest na najlepszym poziomie - twierdzi Roman Rogalski, prezes Nadwiślańskiego Związku Pracodawców Lewiatan. - Nie działają programy integracji społecznej, jako element długofalowej polityki państwa polskiego wobec tej grupy cudzoziemców. Traktowanie ich pracy tylko ściśle ekonomicznie może skończyć się, że tak samo potraktują nasz kraj. Pojadą tam, gdzie stawki są wyższe.
Polska jest im bardziej przyjazna mentalnie i językowo, ale w Niemczech mogą zarobić więcej. Tym bardziej, że od 2019 roku wzrośnie tam płaca minimalna do 9,19 euro za godzinę brutto, a to trzy razy więcej niż wynosi ona Polsce. Do tego dochodzi element międzynarodowej konkurencji. Obywatele Ukrainy, na mocy ubiegłorocznego porozumienia z UE, mogą podróżować bez wiz po Europie.
- W zasadzie nie mogą pracować. W zasadzie, bo nie zawsze jest ona przestrzegana. Wolno im zarabiać sezonowo, co nagminnie dzieje się w Szwecji. Tę klauzulę z umowy między UE a Ukrainą wykorzystują ponadwymiarowo zachodni pracodawcy - dodaje prezes NZPL.
Mniej o 0,5 mln pracowników
Tymczasem wkrótce niemieckim przedsiębiorcom będzie łatwiej skusić do przyjazdu obywateli znad Dniepru. Według informacji „Rzeczpospolitej”, rząd w Berlinie szykuje szersze otwarcie swojego rynku dla osób spoza Unii Europejskiej. Nieoficjalnie wiadomo, że naszemu zachodniemu sąsiadowi zależy przede wszystkim na Ukraińcach. Przez pół roku będą oni mogli tam szukać zajęcia, a potem legalnie pracować. Nowe zasady mają wejść w życie już na początku 2019 roku.
Z badania przeprowadzonego przez agencję zatrudnienia Personel Service wynika, że po otwarciu niemieckiego rynku pracy Polskę może opuścić nawet 60 proc. obywateli Ukrainy.
- Trudno sobie nawet wyobrazić skutki wyjazdu aż pół miliona pracowników - komentuje Tomasz Inglot, prezes Personel Service. - Najbardziej ucierpiałyby branże: spożywcza, rolnictwo i sadownictwo.
Ukraińcy to dla naszych firm istotna siła robocza. We wrześniu tego roku w kujawsko-pomorskich oddziałach ZUS ubezpieczonych było 17 110 obywateli tego kraju. To więcej, niż np. w grudniu 2017 (12 789) i najwięcej ze wszystkich cudzoziemców. Drugą siłą kadrową są Białorusini, których we wrześniu było zarejestrowanych w regionalnych ZUS-ach 652, a w grudniu ubr. 409).
Analizy Personel Service wskazują, że pracowników z Białorusi zatrudnia jedna na 12 firm w Polsce. To pierwszy, po Ukraińcach wybór, jeśli chodzi o pracowników spoza Unii Europejskiej. Za nimi są Gruzini, potem Mołdawianie i Armeńczycy.
- Polsce jest potrzebny dopływ pracowników i wypełnianie wakatów tak, by firmy mogły zachowywać ciągłość swojej działalności. W tej sytuacji sięganie po cudzoziemców jest kołem ratunkowym - podsumowuje Krzysztof Inglot.
