Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nazywam się Sommerfeld. Nowe tropy w sprawie bydgoskiej fabryki fortepianów

Adam Willma
Adam Willma
Bruno Sommerfeld z żoną i dziećmi (Josephem i Anne-Marie)
Bruno Sommerfeld z żoną i dziećmi (Josephem i Anne-Marie) Nadesłane
Jedenaście lat temu prowadziliśmy śledztwo w sprawie bydgoskiej firmy Sommerfeld, największego przedwojennego producenta fortepianów. Zastanawiało nas, jak to możliwe, że wspaniała fabryka fortepianów, z której dumna była Bydgoszcz, znikła bez śladu. Ślad po Sommerfeldzie urywał się wraz z końcem wojny. Teraz możemy uzupełnić część informacji.

Historia Brunona Sommerfelda to historia spektakularnego talentu i gigantycznego sukcesu. Zaczyna się przy Elisabethstrasse (dzisiejsza ulica Śniadeckich 2 w Bydgoszczy). Pierwsze „sommerfeldy” brzmią bardzo przeciętnie, nie odstają od instrumentów kilku innych bydgoskich wytwórni. Ale Sommerfeld jest perfekcjonistą, ciągle poprawia jakość, sięga po podzespoły renomowanych firm i rozbudowuje fabrykę.

Powstają składy fabryczne w kilku miastach, a instrumenty eksportowane są do Wielkiej Brytanii, Holandii, Francji, a nawet na Cejlon i do Palestyny. Z czasem pojawiają się złote medale na wystawach w Paryżu i Florencji. Firma kwitnie. Aż do wojny.

Układamy puzzle

Budynek fabrycznej lakierni, na miejscu której wybudowano dzisiejszy dworzec PKS, spłonął doszczętnie po trafieniu rosyjskim pociskiem. Znikają Sommerfeldowie. Ponoć Bruno zakłada firmę w Berlinie, ale nie mamy na to dowodów. Nie ma nawet pewności, czy przeżyli wojenną zawieruchę.

Postawiliśmy kilka hipotez na temat losów Sommerfeldów, ale wszystkie były tylko domniemaniami. Aż do chwili, kiedy w skrzynce mailowej pojawił się list: „Nazywam się Sommerfeld, jestem wnukiem Bruno Sommerfelda” – napisał Ron Sommerfeld. Później skontaktowała się z nami również jego kuzynka, Maureen Brost. Oboje są wnukami założyciela fabryki.

I nagle przerwana historia Sommertfelda zaczęła toczyć się dalej.
Dzięki kanadyjskim potomkom Bruno Sommerfelda wiemy dziś znacznie więcej i możemy dołożyć do historycznej układanki kilka puzzli. Oto wersja wydarzeń, która zachowała się w rodzinnych wspomnieniach.

Bruno, ojciec Brunona

Bruno był najstarszym z 9 dzieci. Urodził się w Ornecie 13 czerwca1878 r., jako syn Josepha Sommerfelda (ur. 27 października 1845 r.), z zawodu stolarza i Anny Barbary urodzonej w 1854 r. Nawet w rodzinie nie zachowały się informacje o wykształceniu Bruno seniora, ale jego biegłość w grze na skrzypcach oraz na pianinie sugeruje, że musiał mieć wykształcenie muzyczne. Jeśli chodzi o rodzeństwo Brunona, ocalała pamięć jedynie o trójce: Otto zginął podczas I wojny światowej, a Ernst i Clara dożyli dorosłości, ale po wojnie rodzina straciła z nimi kontakt.

Bruno miał czworo dzieci, najstarszy był chłopiec, który zmarł w kilka godzin po urodzeniu. Później urodził się Joseph (ojciec Maureen), córka Anna-Marie (później Mary) i najmłodszy - Bruno Jr.

Złoty zegarek, niebieski trencz

Według Maureen, po zakończeniu I wojny światowej, gdy Pomorze powróciło do Polski, Bruno przyjął polskie obywatelstwo. Swoją żonę Julię poznał i poślubił w Berlinie. Małżonkowie zdecydowali się osiedlić w Bydgoszczy, gdzie Julia również otrzymała polskie obywatelstwo.

W siedzibie firmy, w centrum Bydgoszczy, pracowało kilkanaście osób, głównie pracownicy biurowi. W całej fabryce około 100. Firma miała pięć oddziałów w Polsce.

- Bruno miał codziennie tę samą rutynę – mówi Maureen. - Wstawał o tej samej godzinie, zakładał garnitur (w kieszonce nosił złoty zegarek, przez całe życie wyłącznie kieszonkowy) i trencz (zawsze niebieski), po czym ruszał do fabryki. Codziennie przechadzał się po wszystkich halach. Miał zresztą prywatny apartament nad fabryką, w którym mieszkał większość czasu. Obok znajdowało się również jego biuro. Fabryka miała 2 kondygnacje, dzieci zapamiętały, że była pomalowana na biało.

Drut z Niemiec, drewno z Manilii

Podzespoły do produkcji fortepianów pochodziły z całego świata. Drut mosiężny używany do produkcji strun fortepianowych pochodził z Niemiec, podobnie jak lakiery i oleje do wykończenia elementów drewnianych. Drewno importowano w postaci dużych kłód o szerokości 40 do 60 cm i długości od 2,5 do 3,5 metra. Teak i mahoń przypływał z Manili, a drewno liściaste z Europy.

Sprowadzane były również żeliwne ramy. We wczesnych modelach klawisze fortepianów wykonywano z kości słoniowej, później firma przeszła na okładziny syntetyczne. Struny powstawały w fabryce. Maszyna do naciągania drutu była precyzyjna, wszystko musiało się zgadzać co do milimetra. Kolejne urządzenie owijało drut miedzią. Przy produkcji strun obowiązywał szczególny rygor, ponieważ operacja odbywa się przy dużych naprężeniach drutu. Bruno z dumą podkreślał, że dzięki procedurom bezpieczeństwa unikano wypadków przy pracy.

Uroczystość 25-lecia powstania firmy
Uroczystość 25-lecia powstania firmy Nadesłane

Bez odcisku palca

Wcześniejsze modele instrumentów można rozróżnić po ostrej krawędzi pokrywy klawiatury, późniejsze były już zaokrąglone.
Bruno często opowiadał swoim dzieciom o szczegółach budowy. Szczególną uwagę zwracał na jakość wykończenia pokrywy, która miała tendencję do wypaczania się, nawet przy dobrze przesuszonym drewnie. Osobiście sprawdzał, czy pokrywy są idealnie płaskie. Rygorystycznie kontrolował również drewno do budowy instrumentów.

Elementy fortepianów były łączone przy użyciu specjalnie przygotowanego kleju, podgrzewanego przed użyciem i nakładanego pędzelkiem. Złączone elementy schły przez tydzień, po czym dokładnie usuwano nadmiar kleju. W pamięci synów Brunona zachowały się sceny niszczenia gotowych instrumentów, które nie spełniały standardów dźwiękowych.

Sommerfeld z pedanterią podchodził również do jakości lakieru. Pilnował, aby instrumenty z jakąkolwiek wadą w tym względzie nie opuściły fabryki. Nie tolerował jakichkolwiek śladów palców na obudowie.

- Niestety, niewiele wiemy o ostatnich dniach w Bydgoszczy – przyznaje Maureen. - Ojciec mówił, że jego dom (przy ul. Chopina 18) został „zajęty przez Niemców”. Opowiadał, że były to dla dziadka ciężkie czasy, tym bardziej, że pochłaniała go wówczas równolegle sprawa rozwodowa.

Twarde lądowanie w Kanadzie

Ostatecznie, uciekając z Bydgoszczy, Bruno trafił do Konstancji (miasto w Badenii-Wirtembergii, nad Jeziorem Bodeńskim), gdzie spotkał się z Josephem, wcielonym wcześniej do wojska. Reszta rodziny mieszkała w małym miasteczku pod Berlinem. W roku 1951 dzieci Brunona zdecydowały się z na emigrację. Joseph (Joe) wybrał Australię, ale ostatecznie zmienił zdanie i pojechał do Kanady.
Bruno senior nie chciał wyjeżdżać. Postanowił pozostać w Berlinie Zachodnim, gdzie przed wojną posiadał kilka nieruchomości.

Młodzi Sommerfeldowie musieli liczyć się z twardym lądowaniem w Kanadzie. Rodzina z początku pracowała przy uprawie buraków cukrowych. Później Joe i Bruno junior znaleźli pracę na kolei.

Joe miał smykałkę do biznesu, jak ojciec. Zaczynał jako niewykwalifikowany robotnik na budowie, ale uzyskał uprawnienia jako cieśla i w końcu założył własną firmę budowlaną CRM Contractors.

Listy bez odpowiedzi

- Zarówno mój ojciec, jak i jego brat nie lubili rozmawiać o przeszłości i trudno było im namówić ich do rozmowy o tym, co działo się przed przyjazdem do Kanady – ubolewa Maureen. - Pracujemy dziś razem z rodziną, aby poskładać jak najwięcej z tej historii. Wiem, że mój ojciec próbował znaleźć jakieś informacje i pisał do ludzi w Polsce 15-20 lat temu. Ale były to czasy przedinternetowe, a on zdążył już w dużej mierze zapomnieć język polski, więc nie przyniosło to żadnych skutków.

W rodzinnych wspomnieniach pojawia się jeszcze jeden ciekawy wątek: Bruno Sommerfeld i jego najstarszy syn zostali w latach 50. zaproszeni do Polski z propozycją ponownego uruchomienia fabryki. Ze względu na napiętą sytuacje polityczną nie skorzystali jednak z zaproszenia.

Bruno senior nigdy już nie wrócił do produkcji fortepianów. Najpewniej uznał, że jest zbyt leciwy, aby zaczynać na nowo, tym bardziej że w Niemczech miałby ogromną konkurencję. Ponadto przeżycia wojenne i utrata niemal całego dorobku życia wywarły na nim zbyt wielkie piętno. Polskę odwiedził jedynie syn Josepha Michael i to na krótko.

Bydgoszcz z obrazów

- Niestety, Bruno zmarł w latach 50. zanim mój ojciec się ożenił, więc nigdy nie miałam okazji go poznać – żałuje Maureen. - Julia, żona Brunona zmarła w Calgary w 1970 roku, więc miałam okazję ja poznać, choć byłam wówczas bardzo młoda. Bardzo chciałabym przyjechać do Polski. Zawsze marzyłam, aby osobiście zobaczyć fortepian Sommerfelda. Czytałam o Bydgoszczy na portalach turystycznych, ale niewiele wiem o mieście. Moi rodzice mieli dwa obrazy Bydgoszczy, które wisiały w naszej jadalni przez całe moje życie, a lokalizację tych miejsc rozpoznaję ze zdjęć, które ustaliłam w Internecie. To piękne i historyczne miasto.

Pamiątek w rodzinie pozostało niewiele: - Mamy jedną broszurę z fabryki i kilka artykułów prasowych, a także kilka zdjęć. Kiedy Julia uciekła z Bydgoszczy w 1945 roku, udało jej się zorganizować wóz konny, który zabrał ją i dzieci. Według Bruno Jr., wyjeżdżając z Bydgoszczy rodzina próbowała zabrać fortepian Sommerfelda, ale po drodze musiała go porzucić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska