Nesta Karawela - Zagłębie Sosnowiec 2:5 (1:2. 1:0, 0:3)
BRAMKI: 0:1 Ślusarczyk - Zachariasz (3), 0:2 Horny - Kostecki (5), 1:2 Jankowski - Ziółkowski, Wróbel (17), 2:2 Kuchnicki - Wróbel (28), 2:3 Dołęga - Cychowski (52), 2:4 Kostecki - Horny (56), 2:5 Zdenek - Dołęga, Szewczyk (60)
NESTA KARAWELA: Plaskiewicz - Koseda, Smeja, Jankowski, Dzięgiel, Wróbel - Porębski, Bluks, Bomastek, Kalinowski, Baranyk - Huzarski, Lidtke, Winiarski, Kuchnicki, Marmurowicz - Minge, Ziółkowski, Chrzanowski
- Ten mecz rozstrzygnie się w głowach hokeistów - przewidywał prezes toruńskiego klubu Bogdan Rozwadowski. To jego zawodnicy mieli z tym wyraźniejsze problemy. Pod presją Nesta Karawela nie była w stanie przeprowadzić sensownej akcji w I tercji. Jeśli krążek już znalazł się w tercji Zagłębia, to błyskawicznie był tracony.
Przeczytaj także: Nesta Karawela kończy? W środę szósty mecz z Zagłębiem
Bramkarze Zagłębia zawodzą w tej serii, ale długo nie mieli nawet okazji do popełniania błędów. Za to Plaskiewicz zwijał się jak w ukropie, gdyby nie on, przewaga Zagłębia mogła być większa.
Momentem przełomowym były trzy kolejne kary dla gości. Gdy kończyła się pierwsza z nich wreszcie do siatki trafił Wojciech Jankowski po asyście Tomasza Ziółkowskiego. Od tego momentu inicjatywę na lodzie zaczęli przejmować torunianie.
W drugiej tercji grali bardzo rozważnie. Pilnowali tyłów i cierpliwie czekali na sprzyjające okoliczności w ataku. Najpierw świetną okazję miał Milan Baranyk, który znalazł się w sytuacji sam na sam, ale przegrał pojedynek z Tomaszem Dzwonkiem. Lepiej spisał się kilkadziesiąt sekund później Mariusz Kuchnicki, który puścił krążek tuż obok bezradnego bramkarza Zagłębia.
Torunianie grali na coraz większym luzie i mieli coraz większą przewagę. Kolejne okazje marnowali jednak Jankowski, Ziółkowski, Jacek Dzięgiel. czy Kamil Kalinowski. Przynajmniej jeszcze dwa gole dla gospodarzy powinny w tej tercji paść. Kibice jednak łapali się tylko za głowy, gdy krążek jak zaczarowany mijał słupki bramki Zagłębia.
Gol dla Nesty Karaweli wisiał w powietrzu, ale ostatecznie nie padł. Torunianie atakowali, ale to do gości należało ostatnie słowo. Sosnowiczanie najpierw wybronili liczebne osłabienie, a potem pokazali gospodarzom, jak należy takie sytuacje wykorzystywać, a dokonał tego Dołęga. Chwilę później Plaskiewicz był bez szans przy kontrze rywali, a piaty gol był już konsekwencją wycofania bramkarza w ostatniej minucie.
Czytaj e-wydanie »