O zawieszeniu w prawach zawodnika Nickiego Pedersena poinformowała w poniedziałek Główna Komisja Sportu Żużlowego. W lakonicznym komunikacie czytamy, że z powodów dyscyplinarnych duńska federacja wycofała pozwolenie na starty w Polsce byłego mistrza świata. Kara ma obowiązywać przez pół roku, do stycznia 2022 roku. To oznaczałoby, że żużlowiec w tym sezonie już nie pojawi się w barwach GKM.
Sprawy nie komentują ani żużlowiec, ani grudziądzki klub. GKM ma jednak ogromny problem. Już w piątek przełożone derby z eWinner Apatorem Toruń, które są kluczowe dla obu drużyn w kontekście walki o utrzymanie. Jeśli Pedersena zabraknie w składzie, to zdecydowanym faworytem meczu staną się goście.
Ostatnie tygodnie są nerwowe dla kibiców byłego mistrza świata i grudziądzkiej drużyny. Wcześniej Duńczyk pochwalił się wyczynami na polskiej autostradzie. „Zostaliśmy zatrzymani przez policję przy prędkości 205 km/h” - pochwalił się w internecie . I w tym wypadku GKM nie reagował, tłumacząc, że to nie żużlowiec prowadził auto.
Dodatkowo żużlowiec ma wciąż problemy z kontuzjowaną nogą. Z tego powodu wycofał się po pierwszym biegu z turnieju SEC w Gdańsku w ostatnią sobotę. - Wierzyłem w to, że będę mógł wrócić kolejny tydzień po kontuzji i zapomnę o bólu i pościgam się na pełnej prędkości. Tor jest dobry, ale niestety trzeba pracować też nogą. Wtedy jednak czuję, że ból się nasila. Ryzyko jest zbyt duże - wyjaśniał na antenie Eurosportu.
