MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma tęczówki w oku. Pływa kajakiem po morzach

Ewelina Sikorska
-  Teraz marzy mi się wyprawa na Syberię - zdradza Krzysztof Cichocki (z prawej).
- Teraz marzy mi się wyprawa na Syberię - zdradza Krzysztof Cichocki (z prawej). nadesłane
- Ledwo widzę - opowiada Krzysztof Cichocki, który przyszedł na świat z rzadką i poważną wadą wzroku. Ale ona nie przeszkadza mu w uprawianiu sportu ekstremalnego. Torunianin Krzysztof Cichocki pływa kajakiem po... morzach.

Na dwa miesiące zamienił mieszkanie w Toruniu na kajak. - Płynąłem ze znajomymi przez Morze Północne, metą był Londyn - opowiada o swojej największej wyprawie Krzysztof Cichocki. Wyczyn torunianina jest tym większym osiągnięciem, że uprawia ekstremalny sport mając potworne kłopoty ze wzrokiem.
- W gabinecie okulisty widzę tylko jedną literę na tablicy. Tę pierwszą, największą - śmieje się.

Chcę zobaczyć swoje dzieci
Pan Krzysztof przyszedł na świat bez tęczówki.
- To bardzo poważna, rzadka wada - opowiada zdejmując czarne okulary. - Lekarz zapytał: chciałby pan zobaczyć swoje dzieci? Pewnie. Przeszedłem operację, jest lepiej, ale dalej bardzo słabo widzę. Cóż, nie ma się co załamywać, zamykać w domu. Nauczyłem się tak żyć, że chyba nie widać po mnie niepełnosprawności. Ba, są przecież ludzie, którzy kompletnie nic nie widzą, a poruszają się po ulicach bez białej laski. To jest osiągnięcie.
Która z przygód najbardziej zapadła mu w pamięć?

- Helikopter na kajakach. Brzmi nieprawdopodobnie, ale tak właśnie było - wspomina wydarzenia z Morza Północnego. - Fale są wysokie, nagle pojawiają się katamarany zwiastujące regaty. Nagle - ni stąd, ni zowąd - prosto na nas leci helikopter! Koleżanka się wywraca. Pojawia się SAR (międzynarodowa służba morska) - ciągnie ją z jednej strony, ja krzyczę, że sam dam radę pomóc. Ludzie na brzegu klaszczą. Do dzisiaj się zastanawiam, czy te gorące brawa były dla nas, czy jednak dla uczestników ćwiczeń. No, przyjmijmy, że dla wszystkich. Potem się dowiedzieliśmy, że helikopter dawał znaki - w bok, w przód.

Czytaj: [**Wiosłową łodzią chce przepłynąć z Japonii do Stanów Zjednoczonych

Boję się. To normalne**
Na palcu pana Krzysztofa lśni ślubna obrączka. Żona nie boi się go puszczać w morze?
- Rozumie moją pasję, szanuje ją - podkreśla. - Chociaż, odkąd znalazłem życiową przystań, zwracam większą uwagę na bezpieczeństwo. Na każdym akwenie dla kajakarza najgroźniejszy jest wiatr. Zwłaszcza boczny. Ktoś kiedyś zdradził mi złotą zasadę - pływaj wzdłuż brzegu. Tak, żeby w razie kłopotów, mieć do niego maksymalnie pół godziny. Trzymam się tej rady. Za każdym razem, kiedy wypływam - czuję lek. To normalne.
Kajak może pływać przy sile wiatru do czterech w skali Beauforta. Dwa razy pan Krzysztof wiosłował w takich warunkach.
- Akurat złapała mnie pogoda - dodaje. - Kajakarstwo morskie pokazało mi, jak niewiele potrzebuję do szczęścia. Zachodzące słońce, kubek gorącej herbaty, obolałe mięśnie i satysfakcja - dzięki nim czuję, że naprawdę żyję. Człowiek może wszystko. Czy sprawny, czy niepełnosprawny.

Czytaj e-wydanie »

](http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130217/REPORTAZ/130219558)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska