Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na fali wspomnień – bydgoscy kajakarze pod kredowymi urwiskami Rugii

Marek Weckwerth
Marek Weckwerth
Bydgoska wyprawa kajakowa na tle kredowych klifów Rugii. Na pierwszym planie Jarosław Surwiło – Bohdanowicz
Bydgoska wyprawa kajakowa na tle kredowych klifów Rugii. Na pierwszym planie Jarosław Surwiło – Bohdanowicz Fot. Z archiwum wyprawy
Rugia to największa wyspa Niemiec o powierzchni 926 kilometrów kwadratowych. Jest niezwykle malownicza, co zachęca do przyjazdu coraz więcej polskich turystów. Jednak rzadko pojawiają się tam polscy kajakarze. Opłynąć tę bałtycką perłę, zostawić za rufami około 150 kilometrów, to czysta przyjemność, ale też spore wyzwanie.

Zobacz wideo: Rynek pracy odporny na pandemię

a

Podjęło je trzech wytrawnych kajakarzy znad Brdy: Jarosław Surwiło – Bohdanowicz, Wojciech Jazdon i Jarosław Jankowski. Wyprawa zajęła im 7 dni.

- Wybraliśmy Rugię, bo jest naprawdę niedaleko, a w czasie pandemii nie chcieliśmy przekraczać wielu granic i legitymować się paszportami covidowymi. Z Bydgoszczy można się tam dostać samochodem w 5-6 godzin - opowiada Jarosław Surwiło – Bohdanowicz, jeden z uczestników. - Na szczęście przejeżdżając granicę z Niemcami, nie musieliśmy tego robić, nikt nas nie sprawdzał. Oczywiście pewne ograniczenia obowiązywały i były skrupulatnie, zdecydowanie bardziej niż w Polsce przestrzegane.

Wyruszyli ze Stralsundu

Wyprawę zorganizowali w lipcu, a teraz przyszedł czas na wspomnienia... Na dachu auta wieźli trzy kajaki morskie. Wyjechali rano, a już po południu byli w Stralsundzie nad cieśniną Strelasund, która oddziela stały ląd od wyspy Rugia.

- Wyruszyliśmy w kierunku zachodnim, aby opłynąć Rugię zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Przed wyjazdem mieliśmy dobre prognozy meteo, ale gdy wypłynęliśmy, aura pogorszyła się - było chłodniej i wiał dość silny wiatr – wspominają uczestnicy wyprawy.

Ta niezbyt zachwycająca aura sprawiła, że jednego dnia w ogóle nie mogli wypłynąć, bo siła wiatru sięgała 8-9 stopni w skali Beauforta. Innym razem fale tak się podniosły, że musieli dobić do brzegu po około 1,5 - godzinnym wiosłowaniu.

To też może Cię zainteresować

- Bywało, że pływaliśmy przy czwórce – piątce w skali Beauforta, a to już granica bezpieczeństwa. Wykorzystywaliśmy jednak ukształtowanie dna wokół wyspy, jej płycizny, które kajakarzom w żaden sposób nie utrudniają pływania, za to wysokie fale rozbijały się na krawędzi płycizn – relacjonuje Jarosław Surwiło – Bohdanowicz.

Fala - demolka

- Mieliśmy jednak nieprzyjemną przygodę z dużym promem wypływającym z portu Sassnitz. Rozwój wypadków przypominał filmowego dreszczowca - kontynuuje pan Jarosław. - Był słoneczny, piękny i akurat bezwietrzny dzień. Około godziny 10 dopłynęliśmy do Sassnitz, aby zrobić sobie przerwę na plaży. Kajaki wyciągnęliśmy na brzeg i poszliśmy na śniadanie do najbliższej, znajdującej się w zasięgu wzroku knajpki. Gdy wracaliśmy, jeden z plażowiczów powiedział, że przepłynął prom i pojawi się fala…

To ostrzeżenie było dla wodniaków nierealne, bo na morzu panował niezwykły spokój, a sylwetka statku majaczyła daleko na horyzoncie. Niemniej zaczęli profilaktycznie składać pozostawione na piasku rzeczy do kajaków. Po czym, w najmniej spodziewanym momencie, gdy akurat byli odwróceni tyłem do morza, nadeszła ta fala.

Żywioł porwał im kajaki, poprzewracał i wszystkie rzeczy jakie przed chwilą luźno wrzucali do kokpitów powypadały do wody – wiosła, kamizelki asekuracyjne, telefony i wiele innej drobnicy. Po pierwszej fali nadeszło jeszcze kilka innych, które dokończyły demolki. I nagle nastał spokój.

Plażowicze rzucili się im na pomoc, powyciągali z wody pływające rzeczy. Prawie wszystko udało się zebrać, ale bez telefonu należącego do Jarosława Jankowskiego. Po pewnym czasie jeden z plażowiczów zaczął wołać, że coś widać na dnie – to zaginiony telefon. Był w wodoszczelnym worku, więc został uratowany.

Pod kredowymi klifami

Linia brzegowa Rugii jest bardzo urozmaicona, a jej najbardziej charakterystycznym elementem są kredowe klify. Na lądzie znajduje się Park Narodowy Jasmund, najmniejszy (3003 ha) w Niemczech. Porasta go prastary las bukowy wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Na brzegach przycupnęły małe wioski rybackie. Miejscowa ludność od zawsze utrzymywała się z połowów i handlu rybami. Można było przenieść się do świata sprzed 100 może 200 lat.

W wielu miejscowościach dominuje architektura typowa dla uzdrowisk. Naszym kajakarzom przypominała tę znaną ze starej części Sopotu. Niestety w głąb wyspy nie mogli się wyprawiać, a to ze względu na napięty harmonogram wyprawy. Zwiedzanie ograniczało się zatem do najbliższych osad, czy wsi.

To też może Cię zainteresować

Wstawali regularnie o 5 rano, robili szybkie śniadanie i zaraz po nim pakowali rzeczy do luków bagażowych. Wypływali o godz. 7, aby dzień na wodzie był jak najdłuższy. Po pierwszych 2 godzinach robili przerwę na brzegu na krótki odpoczynek i lekkie drugie śniadanie. Zażywali też kąpieli w Bałtyku, bo woda miał powyżej 20 stopni.

Pięknie i taniej niż nad polskim morzem

Plaże, nadmorskie ośrodki są świetnie przygotowane na przyjęcie turystów. Jest bardzo czysto, porządek, nie ma picia alkoholu poza lokalami, nie ma pijanych ludzi. Typowy niemiecki porządek.

W sezonie w wielu nadmorskich miejscowościach organizowane są popołudniowo- wieczorne potańcówki przy muzyce. Zespoły grają, ludzie tańczą, bawią się do późnego wieczora.

- Jeśli mielibyśmy porównywać ceny z tymi nad polskim morzem, to na Rugii było taniej. Warto rozważyć, czy przyszłorocznych wakacji nie spędzić właśnie na Rugii. Zwłaszcza, że ceny w Polsce galopują – radzi pan Jarosław.

Ich wszystkie wyprawy

Nasi kajakarze pływają zwykle w składzie Jarosław Surwiło – Bohdanowicz, Wojciech Jazdon i Tomasz Kuśmierek (z Gdańska). Ten ostatni nie mógł w tym roku popłynąć z kolegami i jego miejsce zajął bydgoszczanin Jarosław Jankowski.

W minionych latach opłynęli: na Bałtyku największą wyspę Archipelagu Alandów – Fasta Aland, Bornholm, jedno z wybrzeży Gotlandii. Na Morzu Śródziemnym opłynęli Ibizę, Archipelag Malty, Minorkę oraz jedno z wybrzeży Korsyki. Na Morzu Norweskim „zaliczyli” Lofoty.

Jarosław Surwiło – Bohdanowicz to kierownik Studium Wychowania Fizycznego na Uniwersyteckie Kazimierza Wielkiego i jednocześnie właściciel sklepów sportowych „Olimpia” w Bydgoszczy. Wojciech Jazdon jest dyrektorem Wydziału Organizacyjno – Administracyjnego Urzędu Miasta Bydgoszczy, z zamiłowania polarnikiem i kajakarzem. Jarosław Jankowski to były kajakarz wyczynowy, wiceprezes Stowarzyszenia Kajakowego „Zawisza”, właściciel Karczmy Młyńskiej w Bydgoszczy.

Wcześniej była tam wyprawa KiM

Bydgoska wyprawa wokół Rugii była prawdopodobnie drugą polską po zorganizowanej w 2011 roku przez Fundację Promocji i Rekreacji KiM z podwarszawskich Łomianek. Kajakarze w składzie Krzysztof Ptasiński, Mariusz Zieliński i Tomasz Mąka wypłynęli ze Świnoujścia i po 2 tygodniach wrócili w to samo miejsce.

- To była jedna z wielu naszych wypraw morskich, z których niektóre były naprawdę ekstremalne - wspomina Krzysztof Ptasiński (Ptaku).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska