- Kochamy cukinię zapiekaną z mięsem mielonym, mąż zaszalał i kupił aż cztery potężne okazy. Jesteśmy emerytami, jemy tyle, co ptaszki. Po co nam taka ilość jedzenia? - opowiada Wanda Rogowska.
Ta torunianka należy od osób, które dzielą się żywnością z potrzebującymi. - Wszystko w mig znika. Młodszym, z racji 500+ żyje się lepiej, ale sytuacja seniorów nadal jest fatalna. Są ludzie, którzy nie mają co do garnka włożyć. W markecie kupują jedną parówkę - mówi pani Wanda.
Tutaj również: **Na świecie głoduje 796 milionów osób, jedna trzecia żywności ląduje w śmietniku**
W grodzie Kopernika działają trzy punkty, w których można zostawić niepotrzebną żywność, a tym samym pomóc tym, którym się przyda pomoc. Składają się z półek i lodówek.
Toruńskie jadłodzielnie mieszczą się w Domu Studenckim nr 3 (ul. Moniuszki), przy ulicy Waryńskiego 19 i na rubinkowskim targowisku. Uwaga, ta ostatnia zmieniła lokalizację - teraz jest bardziej dostępna, znajdziecie ją bowiem przy płocie od strony parkingu i Szosy Lubickiej.
Mleko, chleb, owoce i warzywa, ale też krem z kasztanów, pomidorówkę czy musztardę i ekologiczne wędliny - torunianie zostawiają najrozmaitsze produkty.
Idea foodsharingu, dzielenia się niepotrzebną żywnością, powstała w Niemczech w 2012 roku. Jest odpowiedzią na marnowanie żywności. Jak podaje Eurostat, tylko nad Wisłą marnuje się rocznie około 9 mln ton jedzenia!
W Jadłodzielni można zostawić produkty, których termin ważności się zbliża, ale które nie są jeszcze przeterminowane. W przypadku wyrobów własnych (ciasta bądź zupy), zadbajmy o szczelne opakowanie i umieszczenie daty przygotowania.
Nie przynośmy zaś surowego mięsa, otwartych puszek czy produktów z niepasteryzowanego mleka.
