Pierwsze zgłoszenie wpłynęło do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego wpłynęło o godz. 14.
- Młoda dziewczyna zadzwoniła informując z niepokojem w głosie, że spadło na kogoś drzewo i że jest nieprzytomny - relacjonuje podkom. Małgorzata Małkińska, oficer prasowy KPP Lipno. - Zapytała „Co ja mam robić” i potem połączenie zostało przerwane. Ze zgłaszająca udało się skontaktować i uzyskać adres, po czym połączenie zostało znów przerwane. Wreszcie telefon przestał w ogóle odpowiadać.
Gdy służby udały się na miejsce, okazało się, że taka sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Kolejny z telefonów został wykonany po godz. 15. Zgłaszająca twierdziła, że w jej domu leży nieprzytomny człowiek, po czym zerwała połączenie. O godz. 17 dziewczynka zadzwoniła na numer alarmowy, twierdząc że w jej domu leży obca osoba, której z ust leci krew.
- Na nagraniach słychać strapiony głos i zrywane, co chwila połączenia - wyjaśnia Małgorzata Małkińska. - Mimo podejrzenia o kolejny żart przyjmujący zgłoszenie traktują sprawę poważnie. Pytają o to czy ktoś jest w domu i instruują o opuszczeniu mieszkania. Po kilku próbach skontaktowania się ze zgłaszającą udało się uzyskać adres interwencji. Dziewczynka przedstawiła się, jako Majka i powiedziała, że ma 10 lat. Potem telefon przestał odpowiadać. Wysłani na miejsce policjanci po raz kolejny nie potwierdzili zgłoszenia - dodaje.
Okazało się, że nieodpowiedzialnymi żartami stała 9-letnia dziewczynka, która korzystała z telefonu swojej mamy, podczas jej nieobecności. Pamiętajmy, w czasie "fałszywych" akcji ktoś naprawdę może potrzebować pomocy. Nie należy więc blokować numerów alarmowych i angażować służb niepotrzebnie.
W świetle kodeksu karnego za takie postępowanie grozi nawet do 8 lat więzienia.
Protest rolników, Porozumienie Rolnicze i derogacja - 52. odcinek Agro Pomorska.