Jeszcze w lutym "Energa" chce rozstrzygnąć przetarg na pierwszą część dokumentacji drugiej tamy na Wiśle. Obejmuje ona tzw. wielowariantową analizę lokalizacyjną, studium wykonalności oraz ocenę oddziaływania inwestycji na środowisko. O zlecenie walczy kilkanaście konsorcjów i firm.
Który to będzie kilometr
Beata Ostrowska, rzecznik koncernu "Energa" nie kryje, że dopiero po wykonaniu tej dokumentacji zapadnie ostateczna decyzja o budowie tamy. Zaważy na niej opłacalność inwestycji, wpływ na środowisko naturalne, ale także na gospodarkę regionu oraz korzyści społeczne. Dokumentacja gotowa będzie dopiero wiosną przyszłego roku. Same obserwacje przyrodnicze trwają bowiem rok.
Padnie też odpowiedź na pytanie, gdzie powstanie tama? Rozważane są trzy warianty: na 704 kilometrze biegu Wisły, 708 i 711. Ten ostatni znajduje się na wysokości Ciechocinka i już dziś wiadomo, że ma znikome szanse. Choć gwarantuje największą moc przyszłej elektrowni oznaczać też degradację uzdrowiska. Grozi bowiem zmianami ciechocińskiego mikroklimatu, naruszeniem solankowych złóż, wiąże się z dodatkowymi, kosztownymi inwestycjami, m.in. budową nowych wałów chroniących kurort.
I to kusi i to nęci
Pozostaje więc Nieszawa oraz leżące 4 kilometry dalej Siarzewo w gminie Raciążek. Ta ostatnia lokalizacja oznacza większą moc przyszłej elektrowni. Ale swoje atuty ma też Nieszawa.
- Jestem spokojny, nie może być innej lokalizacji. Powstało już kilka raportów oddziaływania przyszłej tamy na środowisko i zawsze wygrywał wariant Nieszawy - mówi jej burmistrz Andrzej Nawrocki. Podkreśla, że choć położona tu elektrownia będzie miała mniejszą moc, ale też najmniejszy wpływ na środowisko i tym samym znacznie niższe będą koszty rekompensowania ekologicznych skutków inwestycji.
- Mam nadzieję, że jednak wygra Raciążek - mówi wójt gminy Wiesława Słowińska. Jej zdaniem szefowie koncernu "Energa" nie kryją między wierszami, że inwestycja musi być opłacalna. A wariant elektrowni w Siarzewie w pełni to gwarantuje.