Wczorajszy wyrok - rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, grzywna w wysokości 72 tys. zł oraz obciążenie kosztami sądowymi (14 tys. zł) przyjęty został z zadowoleniem przez prokuraturę (co prawda oskarżyciele zastanawiają się nad apelacją). Sąd natomiast uniewinnił dr G. od zarzutu mobbingu.
Ogłaszając wyrok sędzia Igor Tuleya wiele mówił na temat dowodów wdzięczności. Podkreślał, że dr G. "nie miał prawa przyjmować korzyści majątkowej, a jej przyjęcie należy uznać jako nienależne i niegodziwe".
Jeszcze przed ogłoszeniem wyroku mówiono i pisano, że będzie on swoistą cezurą w zakresie lekarskiej etyki. Że wyznaczy granice, poza które dowody podziękowania i uznania wyjść nie mogą.
Niestety, nic takiego się nie stało.
Słowa sędziego o "upominku nieznacznej wartości" (taki może być dozwolony) nic nie znaczą. Tę sprawę musi regulować prawo.
I zapisana w nim kwota podarunku wręczanego lekarzowi przez wdzięcznego pacjenta.