Norbert Kobielski dostał maila, że jest "czysty". Po dwóch dniach, że go zawiesili. Skoczek w dosadnych słowach o całej sprawie
Okazuje się, że AIU, czyli Athletics Integrity Unit dwa dni temu wysłali mailem wiadomość do 27-letniego skoczka wzwyż Norberta Kobielskiego. Treść wiadomości jasno wskazywała, że test na obecność zakazanych środków był negatywny, a po dwóch dniach, wynik pozytywny dyskwalifikuje Polaka z przygody życia. Kobielski nie krył się z ostrymi słowami na ten temat.
Powiedzcie mi: jak to możliwe, że dwa dni wcześniej miałem negatywny, dwa dni później negatywny, a pozytywny na dopalacze wyszedł tam, gdzie byłem z rodziną? AIU wprowadziło mnie w błąd. To jest popier… – powiedział dla TVPSPORT.PL.
Szykował się na IO w Paryżu. Teraz walczy o przywrócenie dobrego imienia
Norbert Kobielski to skoczek wzwyż, który jako jeden z nielicznych polskich lekkoatletów wypełnił tzw., twarde minimum olimpijskie. W finale Diamentowej Ligi w Eugene przeskoczył wysokość 2,33 m. Kilkanaście dni temu przekazano informację, że 27-latek może nie pojechać na IO. Wszystko przez wynik testów antydopingowych wyszedł pozytywny. Kobielski starał udowodnić się swoją niewinność. We wtorek 23 lipca, Athletics Integrity Unit oznajmiła, że w organizmie Kobielskiego znaleziono metabolit pentedronu norefedryny, czyli substancję, która znajduje się w dopalaczach. Polak został zawieszony, a teraz grożą mu aż cztery lata dyskwalifikacji. Polak w rozmowie z portalem TVP Sport powiedział, że 48 godzin wcześniej dostał maila z informacją, że wszystko jest w porządku. Po dwóch dniach oznajmili, że Polak mógł przyjmować niedozwolone substancje. Poirytowany Kobielski zapowiedział walkę i wizytę u chemika, który ma potwierdzić rację sportowca. Dano mu nawet czas do 25 lipca.
Sami wysłali mejla, że wszystko OK. I nagle nie jest OK?
Okazuje się, że problematyczny test został wykonany 26 maja podczas Festiwalu Skoków w Opolu. Wykryto w nim metabolit pentedronu norefedryny. To substancja stymulująca, jaką można znaleźć w dopalaczach. Substancja ma za zadanie pobudzać sportowca. Kobielski wyznał w rozmowie z dziennikarzem, że sam szukał w internecie co to za substancja, ale dopiero po tym, gdy został zawieszony. Norbert Kobielski poirytowany ironizował, że:
Ja w ogródku to mam pomidory – ironizuje. Powiedzcie mi, jak to jest kur… możliwe, że trzy dni wcześniej na zgrupowaniu w Spale miałem pobieraną krew i mocz, i wszystko wyszło negatywnie? A dwa dni później w Ostrawie również?
Jestem, jaki jestem. Nie jestem idiotą, żeby w takim momencie sezonu i przy rodzicach, partnerce i z dzieckiem odstawiać takie numery. Stężenie wskazuje, że zażycie miało miejsce dobę wcześniej. Czyli gdy rzekomo jechałem tam samochodem – twardo zaprzecza.
Dziwna sprawa z mailami od AIU. Co zamierza Norbert Kobielski?
Okazuje się, że przyszedł do niego list z AIU z Lozanny. Było tam napisane, że wszystko jest w porządku, a skoczek jest „czysty”. Nie gryzł się w słowa i powiedział, że sprawa śmierdzi mu na kilometr.
Po pierwsze, jako instytucja, AIU czy POLADA powinny mnie poinformować do 20 dni po teście. O tym, że toczy się postępowanie, dostałem informację po upływie półtora miesiąca. Co dziwniejsze, Opole jako organizator nie otrzymało informacji, że coś jest nie tak. Więc odkąd przyszły kłopoty, to poprosili o wyjaśnienie sami. 17 lipca w odpowiedzi e-mailowej od koordynatora ds. dopingu przy European Athletics przekazano, że „z przyjemnością mogą stwierdzić, że próbki pobrane na waszych zawodach są negatywne. A była tylko moja i Marii Żodzik.
Około 10 dni temu przekazałem tę treść do AIU, z setką podpunktów, w których podważam z prawnikiem wskazywanie mojej winy. Bez odpowiedzi. Po tygodniu przyszła decyzja o zawieszeniu i adnotacja, że tamten e-mail był efektem pomyłki. Jest „nie, bo nie". Mam czas do 25 lipca, żeby wyjaśnić, co to jest i skąd się wzięło – powiedział Polak.
Sportowiec dodał, że w systemie ADAMS, ma przy każdej kontroli napisane „negatywny wynik”, a przy kontroli z Opola „brak wyników”. Kobielski musi działać szybko i zaczął to robić. Aby wyciągnąć komplet wyników laboratoryjny z AIU, musiał zapłacić aż tysiąc euro. Teraz uda się na konsultacje z chemikiem.
Chcę mieć niezależną od organów opinię. Równocześnie zamierzam złożyć wniosek do Trybunału Arbitrażowego (CAS). Liczę na odwieszenie. Jestem rozbity. Myślę o igrzyskach, to moje wielkie marzenie. Teraz jednak może kojarzyć mi się z najgorszymi chwilami w życiu.
Źródło: TVP Sport
