https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Obronić dom przed złodziejami

(my)
W tym domu mieszkańcy sami pilnują swojego dobytku
W tym domu mieszkańcy sami pilnują swojego dobytku Fot. Tomasz Czachorowski
Wybudować dom wcale nie jest trudno. Prawdziwe wyzwanie to obronić go przed złodziejami.

Kto kradnie? Złomiarze, dzieciaki i sąsiedzi.

Dorota i Tomek zaczęli budować dom w okolicach Osowej Góry.

Na początku skradziono im kilka drobnych, metalowych przedmiotów, głównie narzędzi.

Ochrona z sąsiedztwa

- To nie była wielka strata, ale już wtedy dochodziły do nas głosy, że to nasi sąsiedzi. Oni nie pracowali, ale popijali i zbierali jakiś złom. Pomyśleliśmy, że trzeba im to wybaczyć, ale kilka dni później ktoś odciął kilkanaście zabetonowanych metalowych słupków do ogrodzenia - opowiada właściciel domu.

Młodzi ludzie wpadli na dobry, ich zdaniem, pomysł. Zatrudnili sąsiadów do ochrony. - Kradzieże ustały, ale kiedy dom już stał i był urządzany, zrezygnowaliśmy z tej ochrony. Dzień później włamano się do naszej piwnicy, a później co chwilę coś nam ginęło z podwórka. Zastanawiamy się nad sprzedażą domu. Nie chcemy już tu mieszkać - mówi Tomasz.

Gwiazdka w stróżówce

Kradzieże na budowach to codzienność. Co innego, jeśli dom stawia firma deweloperska. Wtedy cały plac otoczony jest siatką, a w nocy sprzętu i materiałów pilnuje stróż.

- Ekipa pracowała nawet zimą, która przecież nie była zbyt mroźna. Pracownicy mieszkali na zmianę w przyczepie kempingowej. Widać było, jak oglądają tam telewizję, nawet w Boże Narodzenie - przypomina sobie jeden z mieszkańców ulicy Mierosławskiego. Blok z mieszkaniami i częścią usługową niebawem zostanie oddany do użytku. Robotnicy montują już bramę wjazdową, której złodzieje nie będą mogli sforsować.

- Mamy za dużo cennego sprzętu, więc zatrudnienie ochrony jest konieczne. Kiedy zamawiałem usługę, zaznaczyłem, żeby wybrali ochroniarza, który będzie przychodził do pracy z psem, najlepiej jakimś groźnym - tłumaczy Mariusz, właściciel firmy budowlano-remontowej.

Zostały tylko ślady

Ludzi, którzy stawiają domki jednorodzinne, zazwyczaj nie stać na taki luksus.
- Kiedy mieliśmy kłaść dach, to spaliśmy w drewnianej budzie, bo w domku się nie dało. Dachówki kosztowały dwadzieścia tysięcy i taka strata by nas wykończyła. Wcześniej skradziono nam betoniarkę, a nawet dwunastometrowe pręty zbrojeniowe. W całości, bo złodziej ciągnął je po ziemi i zostawił ślady. Nie pogardził też młotkiem i gwoździami - mówi Wioletta z Murowańca.
Policjanci nie mają co prawda statystyk tego typu kradzieży, ale przyznają, że dochodzi do nich często.
- Widzimy, że zazwyczaj giną drobne, choć dla właścicieli cenne i niezbędne przedmioty - tłumaczy Ewa Przybylińska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.

Niezguły i spryciarze

Z doniesień mundurowych wynika, że złodzieje zazwyczaj pozostają bezkarni. W ręce policji wpadają zazwyczaj nastoletni chłopcy, którzy próbują sprzedać łupy w punktach skupu złomu lub bezdomni, bo nie mają siły na ucieczkę. Prawdziwi złodzieje są sprytni i lepiej zorganizowani.

- Wymontowali nam okna, za które zapłaciliśmy ponad pięć tysięcy złotych. A później przyjechało do nas nowym BMW dwóch panów o ciemnej karnacji i zapytało, czy nie chcemy kupić czegoś na budowę. Zapytaliśmy, co mają, a oni odpowiedzieli, że wszystko. Kiedy mąż powiedział, że potrzebuje faktury, to szybko się wynieśli - opowiada Agnieszka, która zamieszkała niedawno z rodziną w swoim nowym domu pod Świeciem.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska