Jako ostatni zeznawał Michał Januszewski, któremu sąd anulował nałożoną wcześniej karę porządkową za nieusprawiedliwioną nieobecność, bo świadek dostarczył zwolnienie lekarskie.
Zdaniem Januszewskiego, fakt, że burmistrz Arseniusz Finster zjawił się na rynku z o wiele mocniejszym akustycznie sprzętem, skomplikował przeprowadzenie protestu organizowanego przez "Wspólną Ziemię" w obronie ostatniego samorządowego przedszkola. - Nie bylibyśmy słyszalni, gdy przemawiał burmistrz - mówił. - Nie zabierałem wówczas głosu, bo to byłoby bez sensu.
Januszewski odpowiedział na wiele pytań obydwu stron, w tym na tak szczegółowe, jak długość mikrofonowego kabla, możliwość jego przedłużenia i zabezpieczenia.
Ważnym punktem wczorajszego posiedzenia sądu było obejrzenie filmu zarejestrowanego przez portal chojnice.com. Potem był czas na mowy końcowe. Adwokat "Wspólnej Ziemi" Marek Sosnowski wniósł o skazanie burmistrza Arseniusza Finstera za to, że przeszkadzał i usiłował przeszkadzać w czasie legalnego protestu. Jego zdaniem, było to działanie z premedytacją i złośliwe, z użyciem sprzętu gminy, obliczone na to, by zdezintegrować zgromadzenie organizacji pozarządowych. - To nie do przyjęcia w demokratycznym państwie prawa - wywodził. - Potem mamy taki efekt, że posłowie mówią o Polsce, że to "dziki kraj". A przecież burmistrz nie jest zwykłym obywatelem. Jest wykształcony, rządzi od wielu lat miastem, a tu robi rzeczy niezgodne z prawem. Zabrakło elementarnej kindersztuby.
Radek Sawicki, oskarżyciel posiłkowy, lider "Wspólnej Ziemi" stwierdził, że społecznikiem jest od 15 lat i po raz pierwszy spotkał się z taką sytuacją, by przedstawiciel władzy próbował odebrać głos ludziom. - To mi przypomina wizję z Orwella - mówił. - Według mnie to było zakłócanie i dwukrotnie wzywałem burmistrza, by tego zaniechał, ale bez efektu.
Wojciech Schmidt, adwokat Arseniusza Finstera wniósł o uniewinnienie swojego klienta. Zwrócił uwagę, że na pewno nie można się doszukać w jego postępowaniu winy umyślnej. Sugerował, że sfrustrowani słabym zainteresowaniem słuchaczy na rynku działacze "Wspólnej Ziemi" chcieli odreagować agresję poprzez pokazówkę w sądzie, by przysporzyć sobie popularności. - Nie mieli wyłączności na rynku, dlaczego więc nie poszli do sądu z panem, który puszczał muzykę przed domem towarowym - pytał. - To nie byłoby tak chwytliwe? Nie rajcowałoby tak opinii publicznej? Gdyby burmistrz tak naprawdę chciał zagłuszać to zgromadzenie, to zrobiłby to w stu procentach, dysponując tak mocnym sprzętem.
Burmistrz w swoim ostatnim słowie podkreślił, że szanuje prawo o zgromadzeniach i nie zakłócał spotkania "Wspólnej Ziemi". Przypomniał, że tego dnia na Starym Rynku odbywało się wiele wydarzeń. - Czuję się dotknięty przywołaniem tu Orwella i uwagami o mojej kindersztubie - stwierdził.
Dziś orzeczenie sądu.